1 września 2018

Od Camille cd. Calii

      Właściwie to… - zaczęłam po chwili, ale Calia mi przerwała:
- Dlaczego nie wpadłyśmy na to wcześniej? - dokończyła - Nie mam pojęcia. - znowu zapadła cisza, po czym obie parsknęłyśmy śmiechem. - W gruncie rzeczy przyzwyczaiłam się do tej myśli - przyznała Calia.
- Ja też - przyznałam jej rację - Teraz jest jakoś tak… dziwnie. Ale prawda jest taka, że żadna matka nie wytrzymałaby z nami długo - Uśmiechnęłyśmy się do siebie.
- I tak zamierzam wbijać ci bez zapowiedzi do mieszkania i wyjadać lody - oświadczyła Calia po chwili.
- Spokojnie, spokojnie, jestem na to przygotowana - poszłam na chwilę do kuchni, a gdy wracałam rzuciłam jej pudełko lodów czekoladowych.
- A gdzie łyżeczka? - awanturowała się.
- A to już sama musisz sobie pójść - z satysfakcją zabrałam się za swoją porcję. Na stole leżał mój pierścionek dlatego też przerwałam na chwilę tę satysfakcjonującą czynność, jaką było jedzenie, by zabrać biżuterię. Dopiero gdy znajomy przedmiot znalazł się bezpiecznie na moim palcu poczułam się nieco mniej dziwnie.
- Ej, Cam - zaczęła Calia z pełnymi ustami.
- Hm? - spojrzałam na nią wyczekująco.
- Co my teraz zrobimy?
- Jak to "co zrobimy"?
- W sensie... oj no wieesz... Nic się nie zmienia?
- Nie? Dlaczego miałoby? Dalej możemy się przyjaźnić.
- Dobrze - Calia wyglądała na usatysfakcjonowaną - Stanowisz naprawdę dobre źródło pysznego żarcia. - parsknęłam cicho.
- To rzeczywiście dobry powód do przyjaźnienia się z kimś.
(Cal?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz