Ta cisza... powoli mnie dobijała. Muszę coś powiedzieć, bo zaraz em... nie ważne. Ale co mogłabym zrobić? Muszę to bardzo dokładnie przemyśleć.
- Em... słuchaj Tyks, ja może pójdę spać... jest już trochę późno i muszę coś jeszcze załatwić. Dobranoc.
- Ta... rób co chcesz. - dziewczyna odwróciła się do mnie plecami. Wstałam z krzesła i ruszyłam do wyjścia, ostatni raz obejrzałam się za siebie i poszłam do pokoju. Kiedy weszłam do środka na łóżku leżał mały kotek. Nie chciałam go budzić, więc wzięłam go delikatnie w ręce i położyłam na małym posłaniu, które stało obok łóżka. Sama usiadłam na łóżku, gdyż byłam bardzo śpiąca. Oczy same mi się zamykały, nie mogłam już wytrzymać. Bezwładnie upadłam, zasnęłam.
***
Otworzyłam oczy. Gdzie ja jestem? Dookoła mnie znajdowała się ciemność. Wydaje mi się, czy to mi się śniło? Wysiliłam wzrok szukając czegoś w ciemności. Ta, to chyba sen, ale jest niesamowicie realistyczny. Hm... pamiętam go skądś... kiedyś byłam w tej samej pustce... ale kiedy to było?
- Pierwszy dzień twojego dołączenia do tej watahy. - odwróciłam się i zobaczyłam wielkiego smoka. Czytasz mi w myślach?
- Możliwe.
Myślałam, że znowu wylecisz mi z jakimś wyczepistym snem. Czy chcesz znowu się nad sobą użalać i próbować mnie brać na litość?
- Em... raczej to pierwsze, po prostu walnę ci kilka obrazków. Wiesz jestem trochę stary, ale próbuję być oryginalny.
Dobra, dobra dawaj, bo z nudów zasnę jeszcze we własnym śnie. Po chwili przed oczyma zaczęły pojawiać się różne obrazy. Pierwszy raz od dawna, poczułam strach. Stop! Przestań! Mam dość! Zaczęłam płakać, krzyczeć. STOP! Coś zaczęło mną szarpać.
***
Nade mną stała Tyks. Wyglądała na przerażoną.
(Tyks? Okazuje się, że moja wyobraźnia sięga poniżej normy xd)
Wataha
pierwotni mieszkańcy
liczebność: 18
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz