- Być może - odpowiedział nieznajomy chłopak na zaczepkę. Odwrócił się w moim kierunku. - Za to ty wyglądasz jak typowy mieszczuch.
W moich oczach błysnęły niebezpieczne iskry.
- No proszę, proszę. Dowcipniś się znalazł - powiedziałam kpiącym tonem. - Na pewno by mu zrzedła mina, gdybym zawołała strażników i wskazała im pewnego wandala. Dużo członków ZUPY kręci się po bogatych dzielnicach. Wielu z nich sama wskazałam. Jak myślisz, w razie czego komu uwierzą - mnie czy tobie?
- Czego ode mnie chcesz? Przecież nic ci nie zrobiłem. - Twarz chłopaka nie wyrażała uczuć. Wzruszył ramionami.
- Powiedzmy, że nie lubię, gdy jakiś przyjemniaczek niszczy latarnie przed moją kawiarnią. - Chłopak nie wyglądał na zadowolonego z obrotu spraw, jednak na próżno byłoby poszukiwać w jego twarzy oznak gniewu. Na razie.
- I tylko za to chcesz mnie wydać władzą? - Mówił spokojnie, jednocześnie wykonując pewne drobne ruchy, które umknęłyby komuś, kto nie jest zabójcą z wieloletnim stażem.
- Nie próbuj nic głupiego, wybaczę ci - sięgnęłam za pazuchę i z kieszeni wyjęłam owocowe cukierki - jeśli postawisz mi kawę. Skusisz się? - wyciągnęłam do chłopaka dłoń ze smakołykiem.
(Jacob? Przystosowuje się do sytuacji nie pomaga >.<)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz