30 lipca 2017

Od Calii cd. Camille

– Zaczynamy od archiwum sądowego – oznajmiłam, zgarniając z szafki piżamę.
– Więc co robisz? – zapytała, opierając się o komodę.
– Idę się umyć. A potem przespać.
– Ale...
– Cam – uniosłam rękę – te archiwa leżą tam od około siedmiu lat. Jeszcze jedną noc mogą poczekać. Nie będę włamywać się do sądu z zamykającymi się oczami – powiedziałam, wkładając Lizzy do terrarium. Brunetka wydęła wargi jak naburmuszone dziecko.
– Chcesz piżamę? – zapytałam z uśmiechem. W końcu Camille dała za wygraną i skinęła głową.
– Ale ja się myję pierwsza – oznajmiła, łapiąc rzucone przeze mnie ubrania.
– Zapomnij – prychnęłam i pobiegłam do łazienki. Umyłam się szybko, a gdy wyszłam, pokazałam Camille skąd ma wziąć poduszkę i koc.
– Pobudka o trzeciej – oznajmiłam. Położyłam się na łóżku i od razu zasnęłam.

***

Budzik zadzwonił równo o trzeciej. Za oknem było jeszcze ciemno, więc wstanie nie sprawiło mi większego problemu. Ubrałam się w czarne rurki i golf w tym samym kolorze. Włożyłam nikab do torby i nakarmiłam jaszczurkę. Poszłam do kuchni, chcąc przygotować sobie śniadanie. Camille jeszcze spała, więc nie starałam się zachowywać cicho.
– Boże, kobieto, zamknij się – jęknęła, zakrywając uszy poduszką. – Chcę spać.
– A ja chcę się włamać do sądu bez większych problemów – oznajmiłam. – Więc rusz cztery litery i zbieraj się.
Brunetka natychmiast się ożywiła, wzięła swoje rzeczy i zniknęła za drzwiami łazienki. Zdążyłam przeżuć dwie kanapki, zanim otworzyły się z powrotem. Dziewczyna była ubrana podobnie do mnie. Przynajmniej kolorystycznie.
– Masz coś na głowę? – zapytałam.
– Kaszkietówkę – oznajmiła śmiertelnie poważnie, zabierając mi z talerza dwie kanapki i składając je.
– Ej! – zaprotestowałam, a potem westchnęłam ze zrezygnowaniem. – Chcesz nikab czy maskę?

(Cam? Nikab czy maska, bby? :3)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz