Kobieta nie wyglądała na zadowoloną, ale zaczęła prowadzić nas korytarzami z wieloma parami hebanowych drzwi na bordowych ścianach. Uśmiechnęłam się, ale pod maską nie było tego widać. Calia Ace była dobrym wyborem. W końcu kobieta stanęła przed jednymi drzwiami.
-Adelajda nie przyjmuje teraz żadnych klientów, więc możecie bez problemu wejść. - Calia nie kwapiła się do podziekowań, po prostu pchnęła drzwi i weszła do środka. Ruszyłam za nią i zamknęłam za sobą drzwi. Pokój w którym się znalazłyśmy był... hmmm... godny burdelu z wysokiej półki. Podłoga wyłożona miękkim dywanem w kolorze écru, miało ściany koloru świeżej krwi i czarny sufit. Większą część zajmowało wielkie łoże z drewnianym rusztowaniem i baldachimem. Na tym właśnie łóżku siedziała młoda kobieta, ubrana podobnie do "recepcjonistki w domu rozpusty". Chociaż jak to mówią, żadny zawód nie hańbi.
-Cieszę się że cię widzę - powiedziała Calia. W jej głosie pobrzmiewała dziwna nuta, której nie mogłam jej odczytać.
-A ja nie - odrzekła Adelajda.
- Nie cieszysz sie że mnie widzisz, bo wiesz że przyszłam odebrać swoją zapłatę.
-Wiedziałam, że tak to się skończy. Czego chcesz, Szafir?
-...
(Cal? My sweetheart, nie oddam cię na pożarcie jakiejś Adelajdzie XDDDD)
Wataha
pierwotni mieszkańcy
liczebność: 18
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz