29 lipca 2017

Od Camille cd. Calii

-Po drodze zadzwonimy do Steve'a - powiedziała Calia. Pokręciłam głową.
-Lepiej będzie się z nim spotkać twarzą w twarz. - Po chwili wahania Ace skinęła głową - Łatwiej komuś grozić - dodałam pół żartem, pół serio. - To jest ten barman z twojego baru, tak? - skinęła głową. Na szczęście miałyśmy dość blisko, więc po kilkunastu minutach już siedziałyśmy przy barze, na wysokich krzesłach, czekając aż do nas podejdzie. Po chwili poczułam jak moja torebka lekko się rusza, a gdy tam zerknęłam zobaczyłam lekko wystający, zielony ogonek.
-Twoja jaszczurka próbuje mnie okraść - stwierdziłam, wyciągając ją delikatnie z torebki, uprzednio wyjmując z jej łapek kilka monet. Calia wyglądała na zdziwioną
-Przepraszam - wykrztusiła - Zwykle jest bardziej dyskretna. - Wzięła jaszczurkę, a ja parsknęłam śmiechem.
-Naprawdę? - wydusiłam między atakami niepowstrzymanego chichotu - "Przepraszam, zwykle jest bardziej dyskretna"? To tak jakbyś przepraszała mnie za to, że przerwano mi czynność spokojnego siedzenia, niedyskrecją twojego pupila, a nie za fakt, że mnie okrada. - Chichotałam dalej. Na ustach Ace wykwitł uśmiech, po czym dołączyła do mnie.
-Fakt - i dalej śmiałyśmy się jak wariatki. Po chwili podszedł do nas barman. Dopiero wtedy spoważniałyśmy.
-Ace? Co ty tu rob...
-Ja tutaj zadaję pytania - przerwałam mu. - Mamy do ciebie kilka pytań. Spokojnie, twoja pomoc zostanie nagrodzona, Steve. - Jego twarz stężała. - Kim był Jurij Takamoto? - zapytałam cicho. Mężczyzna nieco się rozluźnił.
-Ach, to! Myślałem, że każecie mi podać hasło do konta bankowego albo coś równie strasznego.
-Mów.
-Już, już - mężczyzna zaczął czyścić szklanki. - Jurij Takamoto zmarł szesnastego września 2025 roku. Popełnił samobójstwo.
-To tyle? - spojrzałam na niego wyczekująco.
-Tak - wiem, że skłamał.
-Gadaj. Albo zagramy w dziesięcinę bez kart, z góry zakładając moją wygraną.
-Kilka miesięcy później jego żona wniosła pozew sądowy. Oskarżyła Leniniewskiego o zabójstwo męża i domagała się odszkodowania w wysokości kilku miliardów dolarów.
-Ooo - wtrąciła się Calia - Babka miała rozmach.
-W każdym razie, jak się pewnie domyślacie, przegrała.
-Pamiętasz może jak się nazywała? - zapytałam.
-Kisasi Takamoto. Imię dość adekwatne do rozprawy.
Zerknęłam na Calia, po czym rzuciłam bardziej do siebie niż do niej:
-"Kisasi" to po suahili "zemsta".

(Cal? Pilnuj swojej Lizzy! ;D)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz