19 listopada 2017

Od Argony cd. Camille - Kupa Gruzu

- Zuchwały dzieciak - mruknęła Argona, czytając "Ainelysnart Voice" na ławce w parku. Uśmiechnęła się do siebie pod nosem. Chyba między innymi ta zuchwałość popchała ją do wzięcia go sobie za Bethę. I oczywiście ta zuchwałość go zgubiła. Skoro jednak zachował się w ten sposób, cóż, na razie nie będzie możliwości, by go uratować. Zbyt niepokoił Alphę fakt, że "dzielni chłopcy z Jednostki" wogle zdołali obezwładnić Warrena. A mało jest w Watasze równie potężnych wilków jak on. Była jeszcze owa "Camille Belcourt", którą rzekomo Darkness miał chcieć zgwałcić. Całkiem sporo dla niego zrobiła, jak dla praktycznie nieznajomej osoby. A może się znali? Nazwisko "Belcourt" obiło się kiedyś Alphie o uszy, jednak nie mogła sobie przypomnieć, gdzie.
  Odkąd sytuacja wilków w tym zwariowanym świecie zmieniła się tak gwałtownie powoli czuła, że traci grunt pod nogami. Wataha nie mogła już dłużej funkcjonować tak, jak funkcjonowała w przeszłości, a czarnowłosa miała problemy z rozeznaniem się w aktualnej sytuacji, mimo że wszyscy członkowie watahy otrzymali swój przydział, który przynajmniej większość z nich powinna rzetelnie wykonać. Jednak wilki nigdy nie były dobrymi szpiegami - a nimi właśnie musiały się stać.
  Argona wyjęła telefon i, po odblokowaniu dostępu, zaczęła przeglądać wiadomości od członków, szukając nazwiska Camille. Gdy doszła do raportów Narcyzy [Na Arenie 7 przecież nigdy nic się nie dzieje!] nagle przypomniała sobie, skąd kojarzy to nazwisko. Czyż po śmierci Eliasa to właśnie ta osoba nie przejęła stanowiska przywódcy Mafii Pectis?
  A jeśli tak było w istocie... to, że pomagała temu beznadziejnemu idiocie nie mogło wziąć się znikąd. Znaczyło to tyle, że po zmianie władzy mafii powodziło się równie dobrze, jak Watasze. Czarnowłosa wybrała numer do Mixi. Już-nie-niebieskowłosa [odkąd odkryto jej tożsamość na potęgę zmieniała kolory włosów] odebrała niemal od razu.
- Mixu? Mówiłaś, że gdzie rezyduje gang Pectis? - zapytała Argona, odkładając gazetę na ławkę.
  Ze słuchawki popłynął ciąg słów, który został jednak przerwany przez huk wystrzału. Argona stwierdziła, że to już czas na nią, wykonując zgrabny manewr przeskoku za ławkę i taktycznego odwrotu w stronę zatłoczonego miasta.

- Mówisz, że to tu? - Erna pokiwała głową, skrytą pod kapturem. Ona wciąż jeszcze nie została zidentyfikowana i starała się wieść w miarę normalne życie. Argona miała nadzieję, że będzie mogła utrzymać je jak najdłużej, nie z uwagi na dziewczynę, lecz z uwagi na jej pacjentów. - Dzięki, dalej dam radę sama - powiedziała, a ta niegdyś tak pogodna i chętna do pomocy dziewczyna odetchnęła z ulgą i zniknęła w tłumie.
  Czarnowłosa miała tylko nadzieję, że obie z Mixi dotarły do właściwych informacji. Głupio byłoby wylądować jakimś randomowym ludziom w domu.
  Argona weszła do wnętrza budynku i dostała się na wskazane jej przez medyczkę piętro. Nie wyglądało jakoś specjalnie niezwykle. Dzwonek na drzwiach przypominał, no... zwyczajny dzwonek. Dziewczyna wcisnęła go i przytrzymała przez kilka sekund. Przez chwilę nie działo się nic, a potem wrota otworzyły się do połowy i stanął w nim mężczyzna, wyglądający na znudzonego dzieciaka, noszącego się jak urzędnik.
- W czym mogę pomóc? - zapytał, patrząc na przybyłą nieco z góry. Nieco. Był wyższy może o kilka centymetrów, co nie zdarzało się Argonie często.
- Zastałam Camille Belcourt? - zapytała Alpha, również patrząc na przybysza z góry, co mimo jej wzrostu wyglądało na prawdę groźnie.
- Viktor i mógłbyś jeszcze załatwić sprawę z... - zaczął melodyjny, kobiecy głos, którego właścicielka właśnie wyszła z sąsiedniego pomieszczenia. Spojrzenia obu dziewczyn się spotkały i żadna z nich nie miała wątpliwości, z kim ma do czynienia.
- Czyli jednak dostałam dobry adres. - Czarnowłosa pokiwała jakby do siebie głową. - Mogę wejść, czy będzie pani chciała rozmawiać na korytarzu?
(Camille? :3)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz