"Jestem w ciemnym lesie. Obok mnie stoją dwa małe wilczki. Jeden czarny, drugi brązowy
~ To co robimy? ~ pyta jeden
~ Nie wiem ~ odpowiedział ten drugi ~ Spytaj Tenshiego ~
~ Chodźmy nad Styks ~ wbrew woli poczułam jak mój pysk się porusza ~ Może być ciekawie ~
~ Nad Styks? ~ zapytał z niedowierzaniem brązowy wilczek ~ Ale to niebezpieczne ~
~ A tam od razu niebezpieczne ~ czarny szczeniak machnął łapą ~ Nie przesadzaj, Kaze... ~
Po tych słowach śmiało ruszył w stronę, gdzie płynęła rzeka. Poszłam za nim. Basiorek nazwany Kaze, podreptał za nami. Wkrótce byliśmy już na miejscu.
~ Berek! ~ krzyknął czarny wilczek, klepiąc mnie w ramię i zaczął uciekać
~ Oż ty mały Demonie! ~ krzyknęłam i pobiegłam za nim
~ Akuma! Tenshi! Zaczekajcie! ~ wrzasnął Kaze skacząc w naszą stronę
Bawiliśmy się tak dobre pół godziny, gdy nagle z lasu za naszymi plecami wyłoniło się sześć Dademonów, na których grzbietach siedziało jedenaście goblinów.
Z najbliższego na ziemię zeskoczył wysoki (jak na goblina)stwór. Potem z wierzchowców zeskoczyli pozostali.
~ No proszę, proszę ~ zakpił ~ Kogo my tu mamy? Dzieci Aplhy, małe Alphiątka ~
Pozostałe gobliny zarechotały
~ Uciekajcie ~~szepnęłam do szczeniaków, moich braci
~ Ale... ~ zaprotestował Akuma, ale mu przerwałam
~ Dam sobie radę. Lećcie! ~
Maluchy zaczęły powoli się wycofywać.
~ A wy dokąd? ~ warknął goblin
Jego kamraci odcięli nam odwrót. Nie było nadziej.
~ Czego od nas chcecie? ~ zapytałam dumnie
~ Patrzcie, książę się znalazł ~ ironizował przywódca zgrai ~ Nawet osaczony udaje ważniaka ~
Znów rechot potworów.
~ Powiem wam, czego chcemy ~ spoważniał goblin ~ Nasz Pan kazał nam was przyprowadzić ~
W tym momencie rzuciła się na nas cała dziesiątka potworów. Poczułam tępe uderzenie w głowę i przed oczami była tylko ciemność.
***
Obudziłam się w zimnej i wilgotnej celi. Obok mnie leżeli moi bracia. Wstałam na chwiejnych łapach. Głowa mi pękała od uderzenia goblina. Miałam gwiazdy przed oczami. Mimo to obeszłam starannie pomieszczenie w poszukiwaniu wyjścia. Żadnego nie znalazłam.
~ Tenshi? ~ usłyszałam głos Kaze ~ Gdzie jesteśmy? Gdzie mama? ~
Och Kaze... mój malutki... Dlaczego musisz przez to przechodzić?
~ Nie ma mamy. Wyszła na chwilę ~ odpowiedziałam nie patrząc na niego ~ Niedługo wróci. Śpij spokojnie ~
~ Zimno mi Tenshi... ~
~ Położę się obok ciebie i będzie nam cieplej, dobrze? ~
~ Yhy ~ zgodził się mały wilczek
Położyłam się obok niego i przytuliłam. Akuma, ujrzawszy to, bez słowa położył się po drugiej stronie Kaze'go. Leżeliśmy tak wtuleni w siebie, aż nie zbudził nas szczęk zamka.
~ Co to Tenshi? ~ spytał brązowy wilczek
~ To... tylko pan, który zaprowadzi nas do mamusi ~ odpowiedziałam
Akuma pokręcił smutno głową, ale nic nie powiedział. Goblin podszedł do nas i skłonił się kpiąco.
~ Proszę za mną, szanowni goście ~ wymówił to zdanie tak nieuprzejmie, jak tylko potrafił ~ POkażę wam drogę ~
Niemniej odpowiedziałam mu układnie:
~ Dziękujemy za zaszczyt jaki nam wyświadczasz ~ skłoniłam lekko głowę ~ Chętnie skorzystamy z twojej oferty ~
Potwór pokraśniał ze złości, ale kazał nam tylko iść za sobą. Kątem oka ujrzałam, że kilka metrów za nami podąża dwóch uzbrojonych po zęby goblinów.
<Obstawa, tak?> pomyślałam
<Na to wygląda> odpowiedział Akuma w moich myślach <Co robimy?>
<Na razie nie jesteśmy w stanie zrobić nic> odparłam <Potem się zobaczy>
Znów umilkliśmy. Na końcu korytarza widać było już olbrzymie, czarne wrota. Gdy tylko do nich podeszliśmy otworzyły się ze skrzypnięciem. Zobaczyliśmy olbrzymią salę, bogato zdobioną w obrazy przedstawiające sceny z bitew oraz porwane proporce przegranych wrogów. Z przykrością wśród nich zauważyłam kilka proporców znanych mi rodów.
~ A oto i nasi goście! ~ powiedział ktoś głębokim, gromkim głosem ~ Synowie Hitariego i Kagayaki. Jakże miło was widzieć ~
Ujrzeliśmy jak z tronu na przeciwległym końcu sali podnosi się czarna postać odziana w cień i zaczyna iść w naszym kierunku.
~ Kim jesteś i czego od nas chcesz? ~ krzyknęłam
~ Nie wiecie kim jestem? ~ przesadnie zdziwił się basior ~ Ojczulek nie mówił wam o Vetharcie, którego upokorzył i wygnał z watach. Nie? Jaka szkoda... ~
Wilk był coraz bliżej. Dało się już dostrzec jego piękne rysy wypaczone przez wyraźną skłonność do okrucieństwa. Na ustach miał diaboliczny uśmiech. W oczach szaleństwo.
Niespodziewanie Kaze skoczył w jego stronę.
~ Gdzie jest mamusia i tatuś! ~ krzyknął uderzając Vethatra małymi łapkami
Ten spojrzał na niego wyniośle. Wykonał szybki ruch łapą. Mały zakwilił i upadł na posadzkę w kałuży krwi. Jego ciało jeszcze przez chwilę wstrząsane było konwulsjami, potem do końca znieruchomiał.
Akuma i ja patrzyliśmy na to jak zahipnotyzowani. Dokładnie widzieliśmy jak mały biegnie ku czarnemu basiorowi, dokładnie słyszeliśmy jego krzyk i widzieliśmy jak Vethart wyrywa serce naszemu bratu. Jak Kaze upada z wyrazem zdziwienia na pyszczku. Jakby się pytał "Dlaczego?". Nie mogłam dłużej po prostu stać i czekać na to, co się wydarzy.
~ Ty potworze ~ wysyczałam i skoczyłam na wroga w powietrzu przemieniając się w demona
Zaatakowałam go, ale z łatwością odparł wszystkie moje ataki. Potem chwycił mnie zębami za skrzydło i pociągnął mocno. Coś chrupnęło i zawyłam z bólu. Upadłam na ziemię. Czułam jak lepka, ciepła ciecz spływa mi po plecach. Akuma wydał stłumiony okrzyk.
~ Tenshi, twoje skrzydło... ~
Ale ja już wiedziałam co się stało. I wiedziałam, że to jeszcze nie koniec.
~ Takiś hardy, młokosie? ~ syknął Vethart ~ Już ja cię nauczę rozumu. Straże! zaprowadźcie ich do sali tortur! ~
Dwa gobliny podeszły do nas od tyłu i mocno chwyciły w łapy. Słyszałam jak Akuma się szamoce, ale wiedziałam też, że to na nic. I tak mu się nie uda.
Zostaliśmy zaniesieni kilka poziomów w dól. Położyli mnie na jakiejś dziwnej maszynie, a brata wsadzili do klatki.
Ostatnie co świadomie rozpoznałem to pochylony nade mną wykrzywiony w paskudnym uśmiechu pysk Vedharta.
Potem poczułem ból, straszniejszy niż da się to wogle wyrazić. Ból odbierający zmysły. Wtedy wołałem do bogów o ratunek, o ulgę w bólu, o śmierć. Ale oni obojętnie przyglądali się mojemu cierpieniu. Właśnie wtedy ich znienawidziłem. I nienawiść ta cały czas we mnie wzrasta...
***
Gdy się obudziłem nie widziałem nic. Cały czas czułem ból, ale nie był on już tak potężny jak przedtem. Ze zdziwieniem odkryłem, że wiem jak wygląda świat wokół mnie, mimo iż nie mam oczu. Rozejrzałem się. Zauważyłem, że unoszę się pięć centymetrów nad moim ciałem.
<Więc nie żyję> pomyślałem. Przyłapałem się na oczekiwaniu na odpowiedź od Akumy. Ale on przecież żył. Stał w klatce z przerażeniem wpatrzony w moje zmasakrowane ciało.
<Jego też to czeka> pomyślałem smutno <A ja nie mogę mu w żaden sposób pomóc... Umrze w samotności>
~ Teraz pozostał młodszy braciszek ~ usłyszałem kpiący głos mojego zabójcy ~ Bierzmy się do roboty...~
W tym momencie do sali wpadł oddział czarnych wilków. Vethart zamarł w połowie drogi. Odwrócił się w ich stronę.
~ Witam, witam. Szanowni koledzy... ~ uśmiechnął się czarująco ~ I rzecz jasna koleżanki. Niestety jestem trochę zajęty, więc może... ~
~ Nie udawaj Vethart ~ warknęła jakaż wadera występując przed szereg ~ Wiesz po co tu przybyliśmy. Oddaj nam chłopców po dobroci, albo odbierzemy ich siłą ~
~ Przykro mi, ale nie mogę wam ich, a właściwie go, oddać ~ basior nie przestawał się uśmiechać ~ Jest mi jeszcze potrzebny ~
~ Kisama, co im zrobiłeś ~ ujrzała moje ciało. Oczy zwęziły się jej w cienkie szparki ~ Gotuj się na śmierć, Vetharcie! ~
Skinęła na swoich towarzyszy. Ci zamknęli oczy i zaczęli cicho coś recytować. Sama również zamknęła oczy.
~ Zamierzacie mnie zagadać na śmierć? ~ zarechotał wilk ~ A może się modlicie?~
Przez wilki zaczęły przepływać czerwone fale energii i wnikać w ciało przywódczyni. Wybawcy zaczęli recytować coraz szybciej. Fale energii przepływały już co sekundę, co pół! Praktycznie nie dało się ich ujrzeć!
Vethartowi nieco zrzedła mina.
Wreszcie przywódczyni czarnych wilków otworzyła oczy, teraz barwy krwi. Wokół niej zawirowała szkarłatna energia. Pomknęła w stronę wroga i... ŁUP! Rozbłysk czerwonego światła.
Potem ujrzałem konającego Vetharta i pochyloną nad nim waderę. Szeptał jej coś na ucho. Podleciałem bliżej, żeby to usłyszeć.
~ ... i ty przeciw mnie, Shiken? Moja córko? ~
~ Ja nie mam ojca ~ odpowiedziała z kamiennym pyskiem i wbiła nóż w pierś... ojca.
Po czym odwróciła się do towarzyszy. Rozkazała im uwolnić Akumę, zabrać moje ciało i odnaleźć ciało Kaze'go. Po czym wyszła. A chwilę po niej wszystkie wilki. Zostałem sam..."
Gdy się obudziłam było już po wszystkim. Martwe Salamandry leżały na polanie. Nija i dwa nowe wilki rozmawiały ze sobą. Widziałąm ich jak przez mgłę.
Pierwszą osobą, która mnie zauważył była, rzecz jasna, Nikoyaka.
- Argono! Chodź tu! - krzyknęła Nija, a gdy nie ruszyłam się z miejsca zawołała jeszcze raz Argono, no chodź!
Gdy i i tym razem nie ruszyłam się z miejsca, zniecierpliwiona zaczęła iść w moim kierunku. Za nią poszli pozostali.
- Co ci się stało? - spytała - Jesteś ranna?
W tym momencie świat wokół mnie zawirował. Poczułam jak resztki sił ulatująze mnie, jak z dziurawego materaca. Ujrzałam przerażony pysk wadery i osunęłam się w ciemność...
(Nikoyaka, Matt, Pink? Dokończycie?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz