Czyżbym popadała w depresję? Nie mogłam przestać myśleć o tamtej tragicznej ucieczce z House of Sun. Znowu widziałam krew i ulatujące życie z pobratymców... Te straszliwe obrazy nie mogły jakoś wyjść z mojej głowy, nie miałam pojęcia co ze sobą zrobić...
W końcu stwierdziłam, że dosyć tego - wyszłam na samotne piwo. Skoczyłam do pubu, w którym kiedyś piłam z Bezimienną, żeby wtopić się w tłum metalowo ubranych ludzi. Po drodze jakoś udało mi się podwędzić kasę od jakiegoś grubego, śpiącego faceta, całe szczęście, niezauważalnie. Zamówiłam litrowy kufel i zaczęłam pić. Sama. W kącie.
Już po połowie browara poczułam jak język zaczął mi się rozluźniać w pysku. Znaczy, w ustach... Szum zastąpił mi z lekka myśli w głowie, więc efekt był dobry. O dziwo nikt mnie jeszcze nie zaczepił...
Po ukończeniu trunku zamówiłam następny. Miałam ochotę się zapić, wyryczeć, ochłonąć... Po prostu wyrzucić wszystko z siebie. Szło całkiem dobrze, nie żeby coś... Już po drugim piwie mocno kręciło mi się w głowie. Ile to mogło mieć... 6%? Możliwe... A co mi tam...
Ktoś nowy wszedł do pubu. Zmysły mi podpowiadały, że to chyba wilk, ale byłam zbyt podpita żeby temu wierzyć. Oparłam się o ścianę i prawie zasnęłam, lecz obudziły mnie własne łzy. Zaśmiałam się z siebie, lecz wtem schowałam głowę między łokciami opartymi o ławę i się rozpłakałam. Nawet nie dbałam o to, że dosyć głośno zawodziłam - byłam pijana, miałam chyba prawo, prawda?
Facet, który wydawał mi się być wilkiem, podszedł do mnie i usiadł przy mnie z kuflem piwa.
- Nie za dużo wypiłaś? - spytał zatroskany.
Pociągnęłam nosem i spojrzałam na niego. Z kimś mi się w sumie kojarzył...
- Jakbyś zobaczył tyle umiełających ludzi co ja, sam byś ły... ryczał - wyszlochałam.
Mężczyzna zmarkotniał i położył mi rękę na ramieniu.
- Sam przy tym byłem - odparł. - Nawet mi nie przypominaj...
Już nie miałam wątpliwości, że to wilk.
(Ktoś chce popisać?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz