18 sierpnia 2016

Od Somniatisa cd. Dragonixy

Wystarczyło rzucić okiem na waderę by stwierdzić, że jest na skraju wytrzymałości psychicznej. Somniatis się, patrząc z ukosa na waderę.
- Dragonixo, musimy się pośpieszyć – powiedział zbyt głośno i zbyt wyraźniej, jak na swój gust. Ciemność łapczywie pochłonęła jego słowa.
- Nigdzie nie pójdę, póki mi tego nie wyjaśnisz! – krzyknęła, w oczach stanęły jej łzy.  Basior poczuł się paskudnie, jak kłamca, jak kat, jak morderca. Wrócił do wadery i obchodząc ją na około stanął tuż koło niej. Delikatnie przytulił do niej głowę, kładąc uszy po sobie.
- Dragonixo, to naprawdę nie jest najlepszy moment – mruknął cichym, głębokim głosem. – Musimy ruszać. Są coraz bliżej, tropią nas. Wpadliśmy w tą samą pułapkę co oni.
- Somniatise… - szepnęła, nadal roztrzęsiona. – Czy to tak trudno powiedzieć, kto?
- Duchy poległych na Olimpie. Teraz chodźmy. – Pchnął łbem zdecydowanie waderę do przodu. Ta ruszyła, choć niechętnie. Znów w ciemny las. Znów w tą lepką, nieprzyjemną, ciężką…  - To, co nas więzi, jest starsze od bogów. Wiesz, skąd się wzięli? Bogowie nie są wieczni, przed nimi były znacznie potężniejsze i straszliwsze istoty. – Idąc u boku wadery, szary wilk rozglądał się czujnie na boki, jednocześnie pilnując, by jego ton nadal był głęboki i kojący. Jakby opowiadał bajkę dziecku. Nie mógł przecież okazać cienia niepokoju, bo wtedy to będzie dla nich koniec. Ta ciemność ich pochłonie.
- Mnemosyne, tytanida pamięci – mówił dalej spokojnie. – Oczywiście, nie robi tego umyślnie, jednak to w jej pułapce utknęły te nieszczęsne wilki i ludzie. Na zawsze w momencie, w którym zostali porzuceni przez tych, których Argona sprowadziła z góry. Zostawieni na pewną śmierć. Oni i ich opiekun, który nie mógł zaznać śmierci. Na Olimpie po wieczność. – Maszerowali szybko przez las, jednak Atis czuł, że wyjście cały czas mu umyka. Zgubione w odmętach ich własnych wspomnień. Jakby po namyśle dodał jeszcze. – Ja też mogłem stać się jednym z nich.
Między wilkami zapadłą krępująca cisza.
- Znów ta skała – powiedziała bez entuzjazmu Drago. – Jaki sens ma iść dalej, skoro to do nikąd nie prowadzi?
- Póki pozostajemy w pętli oni również muszą być posłuszni jej zasadą – odparł basior, prowadząc towarzyszkę ponownie w las z determinacją, której naprawdę nie odczuwał. – Gdybyśmy zdecydowali się podążać tą samą drogą przez cały czas, nie spotkalibyśmy się nigdy, bo zawsze, gdy już byliby za nami, powracalibyśmy do początku. To oczywiście niemożliwe. Musimy szukać drogi wyjścia. Wiem, że gdzieś tu jest. Widzę ją. Wkrótce uda nam się wydostać.
- Somniatisie… wtedy też mówiłaś, że wiesz, gdzie idziesz. – Wadera nie płakała, jednak nadal była bardzo zdenerwowana. Słowa basiora najwyraźniej nie poprawiły jej nastroju, a wręcz przeciwnie. Wolałaby chyba nie znać prawdy i mieć nadzieję, że to tylko sen, jak tamtej nocy.
- Wiem, gdzie idę. To droga nie jest tego pewna – odpowiedział filozoficznie. Wadera nagle zniknęła z pod jego boku. Zatrzymał się gwałtownie i odwrócił. Wilczyca leżała pod tym felernym głazem, z pyskiem opartym na łapach.
- Nie możemy przez wieczność iść – powiedziała, patrząc błagalnym wzrokiem na towarzysza. Zaczekajmy tu. Przecież nie może być tak źle. Jeśli spotkamy naszych, możemy im wytłumaczyć…
- Nic im nie wytłumaczysz – z nagłym błyskiem szaleństwa w oczach basior doskoczył do towarzyszki, zbliżając swój pysk, do jej pyska. Aż się wzdrygnęła. – To potwory bez uczuć, których pamięć skupiła się na najsilniejszej emocji. Nienawiść. Nienawiść do ludzi, którzy zniszczyli ich raj. Nienawiść do bogów, którzy opuścili ich, gdy byli najbardziej potrzebni. – Basior cofnął się i zaczął chodzić w kółko. Jego słowa stawały się coraz głośniejsze i coraz szybsze. –  A wreszcie nienawiść! Do wilków, które mogły opuścić to przeklęte miejsce.  – Samniatis zatrzymał się w pół kroku, jakby wszedł na niewidzialną ścianę. Zamilkł. Tylko jego uszy lekko drgnęły. A obłęd zniknął z oczu. – Są coraz bliżej – oznajmił rzeczowo.
- Nie powinno was tu być. – Szczęknęły stalowe mięśnie i srebrny kształt pojawił się na skraju cienia. Złote oczy świeciły w ciemności. – To nie miejsce dla wilków. Nie dla żywych.
(Dragonixa? No to się załapałaś na pogawędkę z psycholem XD A btw, polecam Postacie, NPC z WKNu :P)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz