5 sierpnia 2016

Wygnanie - cz.1 Misao

Narcyza skończyła pracę w restauracji. Odwiesiła kluczyk do szafki w portierni i ruszyła zabijać zdrajców. Nie. Serio. Nie przesadzam. Do czujnych uszu Dowódczyni Zabójców doszły słuchy o wilkach nadto spoufalających się z przeciwnikami Watahy. Co prawda informacje, docierające w taki sposób nigdy nie są pewne, jednak kobieta uważała, że jeśli w gazetach nie pisali o konkretnych wilkach, jako sprawcach jakichś zamieszek to znaczyło, że są potencjalnie podejrzani. To niesamowite, jak prasa skutecznie działa. Nieraz jesteś sam, na pustym polu, o północy, a następnego dnia czytasz o sobie w gazecie. Najwyraźniej reporterzy wyjeżdżają do Japonii przechodzić szkołę ninja.
Rozważania dziewczyny przerwała nagła świadomość, że jest blisko. Często wyznaczała sobie cel i jej podświadomość sama ją do niego prowadziła. Tak było i tym razem. Narcyza stała centralnie naprzeciwko pięknej willi z mlecznymi kolumienkami przy wejściu. Kto tu miał być? Ah tak. Misao. Ruszając w kierunku frontowych drzwi sylwetka kobiety rozmyła się i przybrała postać niewidoczną dla większości stworzeń. Stała się duchem. Przeniknęła przez wrota do wielkiego hallu, a z niego rozpoczęła sumienne przeszukiwanie domu. Najwyraźniej nie było tu zbyt wielu domowników, a jej cel siedział w swoim pokoju z jakąś koleżanką. Szary kwiat zmaterializowała się w sąsiednim pokoju i usiadła przy ścianie, zamykając oczy. Starała sobie przypomnieć, kim była owa druga osoba. Rue! No tak. Wierna towarzyszka Misao. Również członkini watahy. Jak zareaguje na wieść, że jej najbliższa osoba została wyklęta przez WKN? Raczej nie najlepiej. Kobieta poszperała w kieszeniach i wyjęła kilka małych strzykawek. W jednej z nich jest płyn usypiający. Z roztargnieniem zaczęła obracać je w palcach. Musi zaczekać, aż dziewczyny położą się spać. Potem to zrobi.
Pomyślała o Misao. Była dobrym członkiem. Nigdy niczym nie podpadła. Właściwie… cóż za szkoda, że zbłądziła na niewłaściwą drogę. Z tego, co Narcyza zdołała się dowiedzieć wynikało, że czarnowłosa załatwiała jakieś sprawy z Gangiem Menthis, a nawet angażowała się w polowania na ludzi. Oczywiście wieść niosła również, że jakoby miała zostać następczynią szefa gangu, jednak w to kobieta nie wierzyła.
Zapadał zmrok, a dźwięki z sąsiedniego pokoju cichły. Różowowłosa wkroczyła do akcji. Jako duch przepłynęła przez ścianę, by przybrać ludzką formę nad śpiącą Rue. Wyjęła strzykawkę i ostrożnie, by jej nie obudzić, wycisnęła jej zawartość do żył na szyi dziewczyny. Coś się poruszyło za jej plecami i Zabójczyni odskoczyła. W samą porę, bo krótki nóż wbił się tam, gdzie przed chwilą stała. Misao siedziała na posłaniu, w czarnych włosach spływających z ramią i gniewną miną na twarzy.
- Co ty robisz Rue? – syknęła, wstając. W jej ręku błysnęły kolejne ostrza.
- Nie chciałam, by nam przeszkadzała. – Kobieta spojrzała z wyższością na czarnowłosą. – Misao, zostałaś oskarżona o zdradę watahy, zadawanie się z Gangiem Menthis i nielegalne polowania na cywili. Twój wyrok śmierci został już podpisany.
Wokół rąk oskarżonej buchnął ciepły płomień.
- I tak WKN mi się odwdzięcza za współpracę? – syknęła niedowierzająco. – Za te wszystkie wspólne chwile?
Szary Kwiat wykorzystała chwilę nieuwagi dziewczyny, by posłać w jej kierunku nóż. Ta zgrabnie go uniknęła, jednak dało to czas Zabójczyni na zbliżenie się do przeciwniczki i przystawienie pistoletu do czoła. Huk był cichy, tłumik spełnił swoje powołanie idealnie. Dziewczyna z wyrazem zdziwienia na twarzy upadła na posadzkę. Z rany sączyła się powoli krew. Różowowłosa patrzyła jeszcze na nią chwilę, po czym rozpłynęła się w powietrzu.
Kto jest następny?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz