6 czerwca 2016

Od Argony cd. Tiffany

Spróbowałam złapać wzrok dziewczyny, jednak odwróciła oczy. Wzruszyłam w myślach ramionami. Relacje pomiędzy nią a Somniatisem to nie moja sprawa. Póki co jest bezpieczna u mnie. Wstałam i podeszłam do okna. Wyjrzałam na ulicę, pustą, spokojną. Na razie. Byłam pewna, że lada moment pojawi się na niej wóz policyjny. Zasunęłam zasłony z cichym zgrzytem.
- Nawet jeśli, to lepiej będzie, jak zostaniesz u mnie do rana – stwierdziłam. – Jak chcesz możesz zadzwonić do Atisa, gdzieś tu powinnam mieć kontakt do niego.
- Nie ma potrzeby! – Podziękowała z uśmiechem dziewczyna, może ciut za szybko. – Przez jedną noc nie powinien się martwić.
- Skoro tak mówisz. – Pokiwałam ze zrozumieniem głową i usiadłam obok dziewczyny na kanapie, wyginając głowę nieco do góry. Znów zapadła cisza.
Tiffany nabrała głębiej powietrza, jakby chciała coś powiedzieć, jednak odezwałam się, zanim zdążyła to zrobić.
- Wiesz, grzeczność nie była jedynym powodem, dla którego cię tu zaprosiłam – wyznałam.
- Więc dlaczego? – Czarnowłosa obróciła w moją stronę głowę. Kątem oka widziałam, że nie jest tym zbytnio przejęta. Najwyraźniej ufa mi bardziej, niż ja sobie samej.
- Mam informację o superżołnierzu – oznajmiłam. – Tym, tworzonym przez gang Menthis. Projekt się udał. Pierwsze kompletne połączenie stworzenia Tartaru z człowiekiem. A będzie ich jeszcze więcej. Jeśli chcemy reagować, to teraz.
- Co miałabym zrobić? – spytała poważnie.
- Nic takiego, czego się spodziewasz. – Uśmiechnęłam się do niej kącikami ust. – Będziemy pertraktować, a jeśli to zawiedzie – podłożymy bomby.
- Myślę, że mogłabyś to sama zrobić… albo ze swoim ochroniarzem – stwierdziła dziewczynka, jednak z tonu jej głosu wnioskowałam, że raczej nie uważała tego za zbyt duży problem.
- Rori jest za duży. W razie planu B nie zmieści się w wentylacji. Poza tym teoretycznie tylko ja zostałam zaproszona na rozmowy pokojowe i mogą źle przyjąć pojawienie się takiego wielkiego chłopa jak on. Ty nie wzbudzisz niczyich podejrzeń.
- Dalej mogłabyś to zrobić sama… - Zaczęłam kręcić głową już w chwili, gdy wypowiedziała pierwsze słowo. – Dlaczego nie?
- Niemogłabym detonować ładunków – ucięłam krótko. – Więc jak, pomożesz mi?
(Tiffany?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz