I wpatrzył się w jakiś punkt, położony poza horyzontem.
- Każdy świat ma swoje zalety i wady – odpowiedział po chwili milczenia. – A tu jest ciekawie.
- Ciekawie? - spytała dziewczyna. Atis spojrzał na nią kątem oka. Nie wyglądała na osobę, którą ciekawiłoby to, co się wokół niej dzieje. Patrząc na nią mężczyzna widział wciąż wilka, duszącego się w obroży, na miejscu, nie mogącego rzucić się do biegu.
- Ludzie są ciekawi, ich działania są ciekawe, ich nauka, ich upór, by zniszczyć element własnej kultury. Są po prostu nie zwykli. Kocham ich, choć ich nienawidzę. Oczywiście, nie oczekuję, że to zrozumiesz. – Oczy zaświeciły mu się tym dziwnym blaskiem, który zawsze towarzyszył pasji mężczyzny.
Dziewczyna zamilkła na chwilę. Somniatis wiedział jak bardzo czuje się zraniona przez ludzi, jak bardzo ich nienawidzi. Nie. Nie była osobą, która mimo to mogłaby ich kochać. Za to mógł być pewny, że cokolwiek by się nie działo, ona będzie ostatnią, która porzuci swoich towarzyszy.
- Siedzenie w parku raczej nam nie służy. – Wstał, poprawiając koszulę. Odwrócił się do dziewczyny. – Proponuję pójść do jakiejś kawiarni. Ja stawiam. – Uśmiechnął się przyjaźnie.
Dragonixa spojrzała na niego dziwnie. Heterochrom zamknął na chwilę swoje nie zwykłe oczy. Wysyłały do niego zbyt wiele intensywnych sygnałów. Nie lubił tego uczucia. Świat wydawał się wtedy być znacznie mniej realny niż zazwyczaj. Gdy je otworzył czarnowłosa stała tuż przed nim i wpatrywała się w jego oczy.
- Wiesz… towarzystwo ludzi to nie jest to, na co aktualnie najbardziej liczę – oznajmiła. Więc może lepiej będzie… jak się tu rozstaniemy. Bardzo mi pomogłeś i jestem ci za to wdzięczna, ale…
- Zaczekaj chwilę. – Atis gwałtownie chwycił Dragonixę za rękę, jakby obawiając się, że dziewczyna odwróci się i odejdzie. Choć nawet nie zaczęła jeszcze ruchu. – Jest takie miejsce… niebezpieczne. Ale tam możemy przez chwilę być sobą. Szaleńczy bieg i podniecenie polowania. Tego w tym momencie ci trzeba. – Wypowiedział wreszcie na głos to, co widział od początku pobytu w parku. Wilk nie powinien być więziony w ludzkim ciele.
- Gdzie jest to miejsce? – spytała dziewczyna.
- To kawałek stąd. Jeśli użyjemy autobusu, będziemy tam za kwadrans. – Mężczyzna uśmiechnął się tajemniczo.
- Zgoda – postanowiła dziewczyna i pozwoliła się poprowadzić przez park, na przystanek. Nie uszło uwadze Somniatisa, że dziwnym spojrzeniem omiotła rozkład jazdy, jakby nie do końca rozumiejąc, o co z nim chodzi. Czarnowłosy podszedł do kiosku, by kupić im bilety, po czym wrócił biegiem, krzycząc do dziewczyny, że to ich autobus. Dragonixa instynktownie wskoczyła do żółtego, podłużnego pojazdu, w którego wnętrzu już kłębiło się sporo ludzi. Chwilę później wewnątrz znalazł się też chłopak. Wciąż jeszcze dysząc skasował zakupione bilety i jeden podał towarzyszce. Ta obejrzała go nieufnie.
- To jest… forma zapłaty za przejazd, tak? – spytała, chowając świstek do kieszeni. – Nie wygląda na pieniądze.
- To tylko symbol tego, że już je wpłaciłeś – wyjaśnił pokrętnie Atis. – Nie pytaj jaki to ma sens. Najważniejsze, że działa.
Po kilkunastu minutach wysiedli na pusty przystanek. Przed nimi, niczym zwiastun nieszczęście, wznosił się masywny grzbiet Olimpu, okrążony przez nieco mniejsze góry i odgrodzony od świata płotem z drutem kolczastym, trzymanym przez większość czasu pod napięciem. Autobus z cichym warkotem odjechał. W okolicy nie było żywej duszy.
- Jesteśmy na miejscu – oznajmił. Olimp, ostatnie miejsce, w którym ludzie nie objęli władzy.
- Dlaczego? – zdziwiła się dziewczyna. Najwyraźniej sądziła, że już cała wyspa jest pod ich panowaniem.
- Nie udało im się pozbyć cieni wojny – Atis smutno pokręcił głową. – Dla nas też mogą być drobną niedogodnością, jednak nie musisz się nimi zbytnio pilnować. W razie czego pojawi się Strażnik.
- Kto…?
Czarnowłosy mężczyzna płynnie upadł na cztery łapy i spojrzał wyczekująco na Drago.
- Szkoda czekać – uśmiechnął się po wilczemu. – Idziesz?
Przed płotem powstała już sugestia pieczęci, która miała się pojawić w razie pozytywnego werdyktu towarzyszki.
(Dragonixa?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz