26 czerwca 2016

Od Mitsuki - M&K: Krok

     - ...korytarzem w lewo, czwarte drzwi po lewej, uważać, żeby nie zrzucić gaśnicy, potem do sygnału i jak w pierwszym przykładzie... wersja czwarta... piętro siedemnaste, korytarz w lewo, łazienka na końcu, ostatnia kabina... cholera, nie, to wersja z 19 piętra, tutaj mam iść do roboczego, przedostatnie drzwi po prawej, odsunąć szafkę, wrzucić za nią, przysunąć, ale tak, żeby nie zgasić, dalej jak w wersji trzeciej... aach...
     Uderzyłam głową w stół. Tego. Jest. Za. Dużo. A kawy wprost proporcjonalnie za mało. Ale choćbym miała sobie łeb rozwalić o ten głupi mebel, to musiałam się tego perfekcyjnie nauczyć. O wiele łatwiej byłoby mi się przejść tamtędy da razy i to by mi starczyło... Mój zmysł przestrzenny już powoli świrował. Jeszcze zaraz pewnie wejdzie Korso i stwierdzi, że nic nie robię tylko się... 
     Usłyszałam westchnięcie. 
     - Nawet się nie odzywaj, bo będziesz te papiery wygrzebywał z miejsca, gdzie słońce nie dochodzi. - warknęłam. 
     - Przyniosłem kawę. 
     - Zbawco! - skoczyłam do niego i wyrwałam mu z ręki dzbanek. 
     - Ej, może ja też się chciałem napić? 
     - Mój ssskarb... - syknęłam, aż nazbyt czule obejmując naczynie pełne życiodajnej substancji. 
     Korso zaśmiał się i podszedł do mojego stolika. Poprzekładał parę kartek, jakby czegoś szukał. Potem wziął do ręki długopis, pokreślił coś, a potem uśmiechnął się do mnie. Spojrzałam na niego lodowato.
     - Co ty sobie...?
     - Słuchaj, przemyślałem sobie to jeszcze raz - tu zakrył dłonią usta - i to z tą toaletą jest trochę zbyt naciągnięte, lepiej mimo wszystko nie ryzykować. Zamiast tego polecisz na... a zresztą, napisałem ci dokładnie co i jak.
     Delikatnie odłożyłam dzbanek na ziemię i rzuciłam się na chłopaka.
     - Teraz mi to mówisz? Teraz?! - wrzasnęłam okładając go po głowie. - Wiesz ile ja na to czasu zmarnowałam? Lepiej po dobroci się wypnij, bo ci te papiery razem ze spodniami wsadzę!!
     - Ała, Mitsu, no! - jęknął. - Tak wyszło! Przecież nie zrobiłem tego specjalnie! Poza tym, zrobiłem ci kawę! Jak mnie nie puścisz, to będziesz sobie sama ją robiła!
     Po krótkim rozpatrzeniu wszystkich "za" i "przeciw", puściłam jego bluzkę, którą zdążyłam już powiększyć o pół rozmiaru. Póki nie podpatrzę, jak on ją parzy, moja zemsta musi poczekać. Posłałam mu jednak kolejne złowrogie spojrzenie i podniosłam dzbanek. Korso zaśmiał się. Na chwilę w jego oczach pojawiła się stara iskra. Kolejne mrugnięcie jednak z powrotem ją zabrało.
     - Tylko wiesz, lepiej się z tym pospiesz.
     - "Pospiesz", "pospiesz", może coś nowego usłyszę od ciebie?
     - Tym razem mówię serio.
     Odwróciłam się na krześle i uniosłam brwi. Czyżby...?
     - Załatwiłem te materiały.
     - Korsoo! - zawołałam radośnie. - No tego się nie spodziewałam! Żebyś wreszcie zrobił postęp? I to w naszej misji? No, no, no! Są w piwnicy?
     Chłopak zapeszył się, znów zasłonił usta i odwrócił się. To nie znaczyło dobrze.
     - Korso? 
     Nie odpowiedział. Dobiegł mnie ciche parsknięcie śmiechem. A żeby go wzięła jasna cholera. 
     - Niech zgadnę, są dziesięć kilometrów stąd i musimy je tu dopiero przenieść, tak?
     - Trafiłaś - odpowiedział na bezdechu.
     - Ja cię udu...
     - Tylko nie przenieść, a kupić. 
     - Co? - jęknęłam. - Ty ich nawet nie kupiłeś?
     - To nie jest takie proste... - Nagle przestał się śmiać. Ta istota była naprawdę niesamowita w swojej głupocie. - Za trzy dni mamy umówioną wizytę u dilera.
     - "My"?
     - Nie będę tego sam nosił.
     - Jesteś okropny! - warknęłam. Miałam pierońską ochotę palnąć go w łeb, ale nawet na to nie miałam siły. Nalałam sobie kubek kawy, upiłam trzy łyki i położyłam głowę na stole. Podszedł do mnie.
     - Wiesz, że nie jest łatwo. Idzie to jak krew z dupy, a pomocy z zewnątrz żadnej. Wiesz, że war...
     Stęknął, gdy moja pięść spotkała się z jego brzuchem. Skulił się lekko i zaśmiał.
     - Zuch dziewczyna, teraz bierz się za papiery.
     - Nienawidzę cię, wiesz?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz