15 marca 2014

Od Erny do Mixi

Do jaskini wyleciała (prawie dosłownie) zdyszana Narcyza. Odetchnęłam z ulgą, przynajmniej nie będę musiała słuchać złośliwych dopowiedzeń Mixi.
- Oddychaj da'len, oddychaj. - powiedziałam cicho.
- Na skraju - Wzięła głęboki wdech. - lasu. Ranny wilk.
"Kolejny", pomyślałam. Kątem oka spojrzałam na Mixi. Nie wyglądała na zachwyconą. Chwyciłam kilka bandaży i fiolkę ze środkiem odkażającym, choć czułam, że jeżeli wilk nie mógł przyjść sam, to musi mieć więcej niż kilka zadrapań.
- Prowadź - Zwróciłam się do Narcyzy.
Chwyciłam cały swój "bagaż" zębami i zaczęłam biec za wilczycą. Mixi podążała za nami, choć nie miała z tą sprawą chyba nic wspólnego. To znaczy... zawsze to mogło oznaczać rozpoczęcie wojny, na którą kompletnie nie byliśmy przygotowani.
Dotarłyśmy na skraj lasu.
- To zaraz... tutaj. - Powiedziała Narcyza.
Lekko skrzywiłam się na widok sponiewieranego ciała czarnego basiora. Trawa wokół niego nie była wgnieciona, więc został zaatakowany więcej niż sześć godzin temu. Rany miał dość głębokie, najbardziej wyróżniała się ta na piersi. Gdybym miała ocenić jego szansę na przeżycie takiego szturmu w stali od 1 do 10, dałabym 2. Jednak oddychał.
- Żyje - Oznajmiłam.
- Kim jest? Należy do naszej watahy? - Dopytywała się alpha.
- Wygląda na Moon'a.
Przy wypowiadaniu jego imienia Narcyza lekko drgnęła.
- Wygląda jak każdy czarny basior. Zabierzmy go, jeżeli okaże się wrogiem, oddamy w ręce zabójców. - Mixi skinęła głową.
Odkaziłam i zabandażowałam co się dało i razem zaniosłyśmy go do mojej jaskini, którą od teraz można śmiało nazywać kliniką. Położyłyśmy domniemanego Moon'a na moim nowym posłaniu (poprzednie zajmuje tajemnicza wilczyca, która już kilka tygodni jest nieprzytomna, ale żyje). Uwijałam się przy nowym pacjencie jak tylko mogłam. Bandażowałam wszystkie możliwe rany, więc po chwili wyglądał jak mumia. Mixi i Narcyza stały w ciszy, o dziwo nie zamieniając ze sobą ani słowa. Wlałam Moon'owi do pyska specyfik, który miał przyspieszyć gojenie się ran.
Narcyza odchrząknęła, chcąc zwrócić na siebie uwagę.
- Ja idę - powiedziała dość cicho, jakby nie chciała zniszczyć wszechobecnej ciszy.
- Chwila, znasz się może na strategiach? - zapytałam w ostatniej chwili.

(Narcyza? Mixi?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz