- Hej Baks! Jestem Camille.
Dziewczyna wyciągnęła do niego dłoń, a chłopak spojrzał na mnie.
- Śmiało.
Chłopak spojrzał na dziewczynę i po chwili podał jej rękę.
- Dzień dobry.
Przywitał się, trzymając drugą ręką mojej bluzy.
- Co tu robicie?
- Parę rzeczy trzeba było kupić, a ciebie, co tu sprowadzą.
- Interesy.
- Jak każdego. - Zaśmiałem się.
- Co cię tak bawi?
- Nic zupełnie nic.
Dziewczyna spojrzała na mnie krzywo.
- Aktualnie idziemy do lodziarni, idziesz z nami?
- No dobra.
Ruszyliśmy w stronę lodziarni, wraz z Baksem poszliśmy po lody, a Camille została przy stoliku. Wróciliśmy z lodami, jeden podałem dziewczynie, następnie usiadłem, a Baks poszedł się bawić na małym placyku.
- Miło ciebie, znów widzieć.
Dziewczyna krzywo na mnie spojrzała, ja tylko się uśmiechnąłem i lizłem gałkę o smaku czekoladowym.
- Więc pracujesz dla SJEW'u, tak?
- Nie mogę o tym rozmawiać, ale tak.
Dziewczyna widocznie zadowolona z odpowiedzi zaczęła zajadać się swoją porcją. Gdy zjedliśmy lody, zawołałem Baksa, a ten od razu przybiegł.
- Przepraszam cię, ale musimy zanieść rzeczy do domu i pozałatwiać jeszcze parę spraw.
- Ja mam czas, wiec z przyjemnością do was dołączę.
- Nie trzeba.
- To nie była propozycja.
- Jasne, jasne.
Pomachałem ręką.
- To jak chcesz to, choć z nami.
Zanieśliśmy zakupy i ruszyliśmy na pociąg, by dostać się do ósmej areny.
- Gdzie zmierzamy?
Spytał chłopczyk.
- Jedziemy do sąsiedniej areny, tam się pobawimy.
(Camille, przepraszam za to masło maślane)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz