- Oczywiście - odrzekłam -Jednak chyba pan nie zaprzeczy, że oprócz wiedzy którą nam daje, póki co jest to jedna z najciekawszych pozycji w bibliotekach? Czy może zna pan coś ciekawszego? - spojrzałam na niego badawczo, wciąż się uśmiechając.
- Nie. Mitologia jak na razie jest najciekawszą rzeczą, którą udało mi się przeczytać - znowu wyczułam kłamstwo. To dość smutne, bo jest to już drugi raz. Zaczęłam przeprowadzać intensywne myślenie. Czyżby ten mężczyzna był z ZUPA'y? To dość mało prawdopodobne. A nawet jeśli, to... musiałabym go zgłosić. A tego robić nie chciałam. Dlatego też postanowiłam prowadzić tę konwersację jak gdyby nigdy nic. Jakby coś, to ja nic nie wiem.
- A pan? Długo już pan pracuje w bibliotece?
- Hmmm... Od jakiegoś czasu. Ciężko mi stwierdzić od kiedy dokładnie. Ale lubię tę pracę.
- To musi być szalenie interesujące, prawda?
- No cóż... - mężczyzna wyraźnie się speszył - Trudno powiedzieć. No ale niech pani mi powie co pani robi na co dzień?
- Po pierwsze. Jestem prawnikiem. Podobno nie takim złym - uśmiechnęłam się jeszcze szerzej - A po drugie. Dajmy już spokój tym formalnościom, bo aż mi głupio, jak pan mówi do mnie per "pani". Jestem Camille Belcourt - wyciągnęłam dłoń w jego stronę, zastanawiając się, czy ją uściśnie, czy też nie.
(Loruś? ;D)
- Nie. Mitologia jak na razie jest najciekawszą rzeczą, którą udało mi się przeczytać - znowu wyczułam kłamstwo. To dość smutne, bo jest to już drugi raz. Zaczęłam przeprowadzać intensywne myślenie. Czyżby ten mężczyzna był z ZUPA'y? To dość mało prawdopodobne. A nawet jeśli, to... musiałabym go zgłosić. A tego robić nie chciałam. Dlatego też postanowiłam prowadzić tę konwersację jak gdyby nigdy nic. Jakby coś, to ja nic nie wiem.
- A pan? Długo już pan pracuje w bibliotece?
- Hmmm... Od jakiegoś czasu. Ciężko mi stwierdzić od kiedy dokładnie. Ale lubię tę pracę.
- To musi być szalenie interesujące, prawda?
- No cóż... - mężczyzna wyraźnie się speszył - Trudno powiedzieć. No ale niech pani mi powie co pani robi na co dzień?
- Po pierwsze. Jestem prawnikiem. Podobno nie takim złym - uśmiechnęłam się jeszcze szerzej - A po drugie. Dajmy już spokój tym formalnościom, bo aż mi głupio, jak pan mówi do mnie per "pani". Jestem Camille Belcourt - wyciągnęłam dłoń w jego stronę, zastanawiając się, czy ją uściśnie, czy też nie.
(Loruś? ;D)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz