11 czerwca 2017

Od Camille do Akiro

Byłam bardzo zadowolona, że mogłam wrócić do domu. Czyjekolwiek towarzystwo bardzo rzadko sprawiało mi przyjemność, a wizyta w domu nowo poznanej osoby, była dla mnie katorgą. Sprawnie wróciłam do swojego domu, po czym przez cały wieczór pracowałam. Sprawa była taka jak naprawdę bardzo wiele innych, jednak trzeba było nad nią poświęcić czas, tak zresztą jak nad każdą inną. Tuż przed północą zamknęłam swój zeszyt z notatkami i zaczęłam zbierać się do snu. Padłam na łóżko wykończona, mając nadzieję, że chociaż tym razem uda mi się porządnie wyspać.
***
Byłam zawieszona. Na sznurze. Na pętli z grubego sznura. Dusiłam się. Ktoś jak widać źle zawiesił mój stryczek, bo to nie na duszeniu ma polegać taka śmierć. Dlaczego akurat teraz się nad tym zastanawiam?! Wokół mnie było pełno ludzi. Żywi mieszali się z martwymi, mordercy ze swymi ofiarami. W moich płucach było coraz mniej tlenu. Starałam się gorączkowo uwolnić, ale się nie udało... Wtedy zobaczyłam przed sobą coś przerażającego...
***
... i obudziłam się z krzykiem. Po kilku oddechach zerknęłam na zegarek. W pół do piątej. I z mojego dobrego spania nici. Zlitujcie się nade mną niebiosa! Przez niemalże półtorej godziny po prostu dalej pracowałam. Po tym czasie postanowiłam zejść na dół i zjeść śniadanie. Następnie ubrałam się, spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy i podjęłam decyzję o pójściu do sklepu. Zobaczyłam tam znajomą postać. Ruszyłam w jej kierunku.
-Kogóż to moje oczęta widzą? - przywdziałam na twarz firmowy wręcz uśmiech. - Cześć, Akiro.
-Cześć - ujrzałam koło mężczyzny drobnego chłopczyka, który chował się za Akiro.
-A to kto? - zapytałam.
-Mój daleki krewniak. Jego rodzice wyjechali, więc zgodziłem się nim zaopiekować - poklepał chłopczyka po główce, a ja ledwie zauważalnie zmarszczyłam nos, wyczuwając kłamstwo. - Nazywa się Baks. - postanowiłam czekać na rozwój wydarzeń.
-Hej Baks! Jestem Camille - wyciągnęłam do niego dłoń.
(Akiro?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz