26 czerwca 2017

Od Lorema cd. Camille

  Lorem pokręcił głową, jakby czymś bardzo zawstydzony i spojrzał w kierunku, w którym zniknęła Ainelysnart.
- Daj spokój - żachnęła się Camille. - Mamy spędzić ze sobą najbliższe... dużo, więc nie możesz co chwila się przy mnie peszyć.
- Pytałem, czy cię zmienić - powtórzył mężczyzna, nie patrząc na brunetkę.
- Nie, dam sobie radę - powiedziała dziewczyna, jednak nie był to już ten sam przekonujący głos, co przedtem. Mimo to jasnowłosy nie zamierzał się spierać.
- Więc dobranoc. - To mówiąc Lorem ułożył się wygodnie na siedzeniu i zamknął oczy. Camille patrzyła na niego przez chwilę w milczeniu myśląc, że udaje, jednak po chwili z ust mężczyzny zaczął wydobywać się miarowy, cichy świst.
***
  Gdy Lorem otworzył oczy, jacht dryfował powoli, podejrzanie ostro zakręcając w prawo. Mężczyzna podniósł się powoli. Najwyraźniej nie tylko jego zmorzył sen, a może z tymi energetykami coś było nie tak? Kto wie, po co właściwie właściciel jachtu trzymał je na pokładzie.
  Jasnowłosy, nie chcąc budzić towarzyszki, przejął od niej ster i wyprostował kurs. Co będzie to będzie. Miał tylko nadzieję, że nie płyną teraz z powrotem w stronę Ainelysnart. Kompas najwyraźniej spadł do wody, bo Lorem nie mógł go nigdzie dostrzec. Teoretycznie musiało być dość wcześnie, bo przecież w przeciwnym wypadku słońce obudziłoby go już dawno, więc mężczyzna zaryzykował obranie kursu na słońce. 
  Kilka godzin, a może kilka naście lub dziesiąt minut, później... trudno było to określić na bezmiernym oceanie... brunetka się obudziła, lekko otumaniona. Czyli coś faktycznie musiało być w energetyku.
- Lepiej więcej tego nie pić - mruknął mężczyzna do, podnoszącej się do pozycji siedzącej, towarzyszki.
(Camille? Ostatecznie zostawiam tobie, gdzie ich wywiało :P)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz