Coś ci się nie podoba? - zapytała z lekkim zdenerwowaniem w głosie.
- Skądże - odparłem, robiąc krok do przodu. -Muszę zająć się Bonim, jak chcesz, to chodź. - dziewczyna po chwili ruszyła za mną. Droga do mojego mieszkania zajęła nam trochę czasu. Weszliśmy do klatki i po chwili pociągnąłem klamkę od drzwi, żeby wejść do środka. Tuż za mną weszła czarnowłosa. Od razu wyczułem zapach pewnego owocu.
- Baks? - wysyczałem pod nosem imię dzieciaka i poddenerwowany prawie że wbiegłem w głąb domu. Chłopak leżał na ziemi. - Kurna.
Podbiegłem do niego, a po chwili do pokoju weszła Argo.
- Co się stało?
- Alergia, podejdź i pilnuj jego oddechu, muszę zrobić lek.
Argo podeszła do chłopaka, a otworzyłem szafkę, gdzie trzymałem leki dla tego psa. Szybko przygotowałem lek i podałem go chłopakowi, po czym przeniosłem go na łóżko, a obok położyłem miskę.
- Wybacz, chcesz coś do picia? - spytałem, kierując się do kuchni.
- Ta.
Wyciągnąłem 2 szklanki i kubek oraz parę napoi, po czym wróciłem do gościa. Postawiłem wszystko i usiadłem na kanapie, po czym spojrzałem na młodego. "Zostawić cię samego nie można." pomyślałem, po czym spojrzałem na czarnowłosą, która nalewała sobie picie. W telewizji nie leciało nic ciekawego. Co jakiś czas sprawdzałem, czy Boni się trzyma.
Chłopak odzyskał przytomność, dopiero po upływie dwóch godzin i tak jak przewidywałem, od razu zwrócił zawartość żołądka, a następnie na mnie spojrzał.
- Akiro?
- Wszystko gra? - zapytałem, a chłopak kiwną głową.
- Ile razy mam ci powtarzać, żebyś nie jadł niczego, co zawiera jagody Glori!?
- Przepraszam. - odparł stropiony jak zbity pies.
- Jakbym się spóźnił albo nie miał leku, wiesz, co by się mogło stać?! - zauważyłem u niego łzy, wiec go przytuliłem.
-Już dobrze. - powiedziałem, czując na sobie wzrok czarnowłosej.
- Skądże - odparłem, robiąc krok do przodu. -Muszę zająć się Bonim, jak chcesz, to chodź. - dziewczyna po chwili ruszyła za mną. Droga do mojego mieszkania zajęła nam trochę czasu. Weszliśmy do klatki i po chwili pociągnąłem klamkę od drzwi, żeby wejść do środka. Tuż za mną weszła czarnowłosa. Od razu wyczułem zapach pewnego owocu.
- Baks? - wysyczałem pod nosem imię dzieciaka i poddenerwowany prawie że wbiegłem w głąb domu. Chłopak leżał na ziemi. - Kurna.
Podbiegłem do niego, a po chwili do pokoju weszła Argo.
- Co się stało?
- Alergia, podejdź i pilnuj jego oddechu, muszę zrobić lek.
Argo podeszła do chłopaka, a otworzyłem szafkę, gdzie trzymałem leki dla tego psa. Szybko przygotowałem lek i podałem go chłopakowi, po czym przeniosłem go na łóżko, a obok położyłem miskę.
- Wybacz, chcesz coś do picia? - spytałem, kierując się do kuchni.
- Ta.
Wyciągnąłem 2 szklanki i kubek oraz parę napoi, po czym wróciłem do gościa. Postawiłem wszystko i usiadłem na kanapie, po czym spojrzałem na młodego. "Zostawić cię samego nie można." pomyślałem, po czym spojrzałem na czarnowłosą, która nalewała sobie picie. W telewizji nie leciało nic ciekawego. Co jakiś czas sprawdzałem, czy Boni się trzyma.
Chłopak odzyskał przytomność, dopiero po upływie dwóch godzin i tak jak przewidywałem, od razu zwrócił zawartość żołądka, a następnie na mnie spojrzał.
- Akiro?
- Wszystko gra? - zapytałem, a chłopak kiwną głową.
- Ile razy mam ci powtarzać, żebyś nie jadł niczego, co zawiera jagody Glori!?
- Przepraszam. - odparł stropiony jak zbity pies.
- Jakbym się spóźnił albo nie miał leku, wiesz, co by się mogło stać?! - zauważyłem u niego łzy, wiec go przytuliłem.
-Już dobrze. - powiedziałem, czując na sobie wzrok czarnowłosej.
(Argona?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz