31 maja 2018

Od Meredith cd. Calii

    Gdy wyszłam z mojego gabinetu, wiedziałam, że zostawienie tam Calii samej to nie był najlepszy pomysł. Pewnie już psycholka coś zwędziła. Weszłam do salonu, delikatnie pchając uchylone mahoniowe drzwi. Przesunęłam wzrokiem po wszystkich meblach i chyba wszystko stało na swoim miejscu. Oprócz Calii oczywiście. Super. Odwróciłam się i tuż przed moją twarzą stała ta kleptomanka. Serio, widziałam ją w akcji. Kradnie prawie tak szybko, jak ja morduje.
Przełknęłam okrzyk strachu i użyłam mojej pokerowej twarzy, żeby dyskretnie przyjrzeć się jej kiszeniom
- Coś się stało? - spytała patrząc na mnie dziwnie.
- Zastanawiam się, czy jeszcze mi się przydasz, czy mam cię zabić już teraz - targ sarkazmu i ironi uważam za rozpoczęty.
- Co mówiłaś?
- Nic, nic - I odwróciłam się do niej plecami ukrywając za włosami uśmiech. Ona chyba też zrozumiała, że to żart, bo zaśmiała się. Trochę zbyt nerwowo jak na mój gust.
Szłam pewnie do drzwi, które prowadziły do calu tego całego kabaretu z ciągiem cyfr.
- Zwędziłaś coś? - spytałam niby mimochodem.
- A ta k- powiedziała głupio się szczerząc. Żartowała. Mam nadzieję.
Zeszłam po schodkach prowadzących w dół. Do piwnicy. Po chwili moim oczom ukazały się drzwi. Obok był skaner tęczówek, oka i skrzynka do wpisania Pinu. Co poradzę, że prawie nikomu nie ufam? Trzeba sobie radzić w tym zdradzieckim świecie.
Podeszłam do urządzeń I spojrzałam szeroko otwierając oczy, wprost na zieloną kropeczkę pośrodku skanera, jednocześnie przykładając kciuk do niebieskiego szkiełka. Wolną ręką wpisałam szybko 15 cyfrowy kod, tak szybko, że nawet spostrzegawcza Calia mogła dojrzeć maksymalnie 5. Po chwili klamka nad drzwiami zaiskrzyła zielonym blaskiem, a ja otworzyłam drzwi z odblokowanym już zamkiem.
W tym pokoju mieściło się więcej niż kilka laptopów i komputerów. Zrobiłam sobie też obok mini siłownie, która bardziej przypominała jakiś parkour. Dla mnie psychika i ciało idą w parze.
Podeszłam do jednego z komputerów i nie odwracając wzroku od zielonych literek na czarnym tle syknęłam powoli aczkolwiek wyraźnie do Calii.
- Zostaw te papiery. TERAZ. - kątem oka zobaczyłam jak cofa rękę. Wręcz czułam zawód na jej twarzy. Uśmiechnęłam się.
- Nie musisz być taka oschła. Nie jestem twoim wrogiem. Masz zły dzień czy co? - pewnie wiedziała co powiem, ale po prostu to MUSIAŁO wyjść z moich ust
- Och, akurat dzisiaj jest mój dobry dzień, złotko. Uwierz mi, wczoraj nawet przez głowę by mi nie przeszło aby kogokolwiek tu wpuszczać, słońce. O i prawie skończone - Powiedziałam klikając enter. Wyświetliło mi się białe okienko. Wyjęłam karteczkę I wstukałam odpowiednie liczby. Wyświetlił nam się list. Nie byle jaki list. - Z tego co udało mi się ustalić jest to starogrecki... wysłany tuż po wyborach, dnia 27 września 2032 przez niejakiego Jasona... Silverlake'a.
Oczy Calii stały się okrągłe jak obwarzanki.
- Silverlake'a? - powtórzyła jak echo - Silverlake miał brata?
Zaprzeczyłam głową
- Kuzyna, dość dalekiego, z tego, co mi wiadomo. Rosjanina, nikt praktycznie nie wie o jego istnieniu. Całe życie miał pseudonim. Mam wrażenie, że w tym liście dowiemy się jaki. Ktoś zapłacił Chloe, abyśmy jutro włamały się do domu Liama Timbesona - mieszka na arenie drugiej. Jego bliski przyjaciel. Przedwczoraj wykradłam ten kod - tu pokazałam karteczkę - od jednego z jego świętej pamięci przygłupich podwładnych. Nie wiem do kogo trafił, ani co na nim pisze. Na całym Ainelysnart nie znam osoby która używa starogreckiego... Wiem, że się go nie uczysz, ale może twoja znajomość zwyczajnego greckiego coś pomoże.
- A po co mamy się włamać do domu tego człowieka?
- Nie powiedziałam? - zapytałam retorycznie wgapiając się w monitor i robiąc co można, aby wyostrzyć ręcznie napisany list. Jakby w pośpiechu - To tylko część tego listu. Pewnie ta mniej ważna. W końcu, gdyby NAPRAWDĘ byłoby tu coś niesamowitego, raczej nie robiono by temu zdjęcia. - Calia zbliżyła się do monitora. Podałam jej karteczkę i długopis. Cały czas coś notowała i skreślała. Nagle pobladła.
- Calia? Co tam jest napisane???
- Jest jego pseudonim. - wiedziałam! - Ten którego używa...
- No dobra, jaki to pseudonim? - naprawdę, byłam ciekawa. Po raz pierwszy od dawna.
- Władysław. - powiedziała niepewnie
- Nazwisko?
- Leniniewski.
Przeklęłam bardzo brzydko.
(Calia?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz