25 maja 2018

Od Camille cd. Miyashi

      Byłam wściekła. Naprawdę wściekła. Nawet po ciężkim dniu pracy nie miałam szansy się wyspać. Nieeee, poooo cooo. Mój umysł po prostu stwierdził "Hej, a może znowu obudzimy ją o czwartej nad ranem nasyłając jej chore koszmary? Tak! To jest to!" Wiedziałam, że już nie zasnę, więc ubrałam się w dżinsy i luźny t-shirt, na wierzch narzuciłam bluzę, wzięłam mój pistolet i scyzoryk (nikt nie wie co się może zdarzyć) i wyszłam ze swojego domu. Chodziłam tak przez dość długi czas, aż skierowałam swe kroki do parku, który znajdował się niedaleko.  Usiadłam na ławce, przymknęłam oczy i rozkoszowałam się ciszą. Została jednak ona dość szybko przerwana przez cichy krzyk. Brzmiał jak krzyk przerażonego dziecka, więc zerwałam się z ławki i ruszyłam w stronę, z której dobiegał. Wkrótce ujrzałam obraz doprawdy... obrzydliwy. Niska brunetka z czymś co wyglądało jak uszy i ogonek była właśnie obmacywana przez jakiegoś... pedofila. Udało jej się wyrwać, jednak przebiegła tylko kilka kroków w moją stronę, bo potknęła się i przewróciła. Gdy zobaczyłam straszny uśmiech na twarzy tego mężczyzny podeszłam jeszcze kilka kroków, wyjmując broń i odbezpieczając ją. Stanęłam przed wciąż leżącą na ziemi dziewczynką, wciąż trzymając prawie gwałciciela na muszce.
- Ani kroku dalej - rzuciłam zimno. - Bo cię zabiję. - Mężczyzna zatrzymał się i spojrzał na mnie tak, że aż ciarki przeszły mi po plecach. Jednak nie zamierzałam zostawić tu tego dziecka na pastwę jakiegoś degenerata, dlatego nie opuściłam broni ani o milimetr.
- Może zrobimy tak. Ty zajmiesz się swoimi sprawami ja swoimi i wszyscy zadowoleni?
- Ona nie jest twoją sprawą. To nie przedmiot, który może być czyjąś własnością.
- To moja córka. - zmarszczyłam brwi i niemalże warknęłam.
- Kłamiesz. Lepiej stąd odejdź, zanim cię przestrzelę na wylot - zagroziłam. Napastnik nie wyglądał na przekonanego, więc postanowiłam użyć siły perswazji. - Odejdź - powtórzyłam - I nigdy. Nigdy. Więcej. Nie. Próbuj. Tknąć. Jakiegokolwiek. Dziecka. Bo. Cię. Kur... - zaczęłam, ale nie skończyłam ze względu na kulącą się tuż przede mną nieletnią - Zabiję. Zabiję. Jak. Psa. Idź. Sobie. Do. Cholery. Zanim. Stracę. Cierpliwość - mężczyzna widocznie bardziej już przekonany odwrócił się na pięcie i odszedł dość szybkim krokiem. Dopiero, gdy zniknął mi z oczu, odetchnęłam z ulgą i schowałam broń. Kucnęłam nad dziewczynką i powiedziałam możliwie najbardziej kojącym i spokojnym głosem jaki byłam w stanie z siebie wydobyć w tej sytuacji:
- Hej... Spokojnie, kochanie. Już po wszystkim. Nic ci się nie stanie. Zaopiekuję się tobą - zadeklarowałam, po czym zamilkłam na chwilę sama będąc zdziwiona swoją propozycją - Możesz wstać sama czy ci pomóc? Tak w ogóle, to jak masz na imię? - wyciągnęłam powoli rękę w jej stronę do uściśnięcia, czekając na reakcję z jej strony. Nie chciałam jej przestraszyć. I tak wiele już zapewne przeszła. Po chwili podniosła na mnie wzrok i spojrzała na moją dłoń.
(Miyashi?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz