27 maja 2018

Od Miyashi C.D. Camille

    Dziewczyna mówiła spokojniej niż wtedy, jak go skrzyczała i przegoniła. Pomimo tego się jej dalej bałam. Lekko przybliżyła rękę do mojej głowy i zaczęła delikatnie głaskać. Patrzyłam na nią dosyć zaskoczona, zwykle, jak ktoś tak unosił rękę, chciał mnie uderzyć. Poczułam też bardzo przyjemne drapanie za uszkiem. Chociaż się okropnie bałam, nie uciekałam. Potem do mnie coś powiedziała, ale nie mogłam tego zrozumieć. To chyba było po polsku, którego nie rozumiałam. Ale było to mówione spokojnym głosem, chyba się nie denerwowała na mnie... Chyba... Po chwili mnie ostrożnie podniosła i o coś zapytała. Nie słysząc odpowiedzi spytała jeszcze raz, ale tym razem po angielsku, co byłam w stanie już to zrozumieć.
- Gdzie są twoi rodzice, malutka?
Już otworzyłam usta by odpowiedzieć, ale nie mogłam z siebie wydobyć ani jednej sylaby, czy choćby dźwięku. Tylko poczułam, jak oczy zapełniają mi się łzami. Rodzice... ja ich... ledwo pamiętałam... Byli wspaniali, tylko tyle... I widziałam, jak leżeli, gdy... gdy oni... gdy oni mnie stamtąd zabrali...
- No już... nie płacz... - wtedy powiedziała. Lekko głaskała mnie dalej, ale nie działało to.
- Przynajmniej mają teraz od ciebie spokój... Nie zasłużyłaś na nich, byli dla ciebie zbyt wspaniali - powiedział to znowu. Dlaczego on zawsze chodził za mną? Nie mógł mi dać spokoju? I co zrobiłam moim rodzicom? Chciałam go zapytać, ale nie mogłam się w ogóle odezwać. Ani do niej, ani do niego – wcale.
- Lepiej chodźmy stąd... - powiedziała i wzięła mnie za rękę, dokądś prowadząc. Każdy krok stawiałam niepewnie i ostrożnie, dalej drżałam. Dopiero po chwili dowiedziałam się dokąd - do jej domu. Bałam się tamtego miejsca powoli coraz bardziej… Czy ona też mnie będzie bić, a jest miła bym nie stawiała oporu? Chociaż nie opierałam się, mając jeszcze iskierkę nadziei, że będzie choć odrobinę lepsza niż poprzedni moi właściciele.

(Camille?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz