30 maja 2018

Od Lorema cd. Camille

    Camille ponownie uniosła pistolet, jednak tym razem napastnik chyba był przygotowany na ten ruch, bo nie cofnął się ani o pół kroku. Nagle wytrzeszczył oczy, a kpiący uśmiech spełzł z jego twarzy. Lorem patrzył, jak jego ciało staje się bezwładne, jednak nie opada na ziemię. Zza błękitnych włosów mignęły inne, czarne. Cichy chichot zmroził krew w żyłach obojga towarzyszy.
  Nad ramieniem mężczyzny pojawiła się lufa pistoletu, zakończona tłumikiem.
- Dobrze, że pamiętałaś o broni - powiedziała wesoło kobieta. - To niewątpliwie cenny atut. Szkoda tylko, że twoja tarcza najwyraźniej woli chować się za twoimi plecami.
  Lorem poczuł nieprzyjemny ucisk w żołądku. Od mówiącej nie wyczuwał żadnych emocji. Przypomniał sobie, kiedy ostatnio nie wyczuwał żadnych emocji od kobiety. Na Wieży Eiffla. Gdy zepchnęła go z balustrady.
- Lorem nie jest tarczą! - warknęła Camille, wyraźnie coraz bardziej wściekła. - I  ty kurwa powinnaś o tym wiedzieć!
  Po tych słowach rozległ się strzał i ciało ciężko upadło na ziemię z nieprzyjemnym mlaśnięciem. Nie-Camille wyjrzała zza czupryny nie-Lorema. Camille chwyciła się za pierś, jednak nie wyczuła krwi pod palcami. Lorem gwałtownie spróbował wstać, co skończyło się upadkiem na prawy bok. Towarzysze spojrzeli po sobie, a nie widząc ran spojrzeli na sobowtóry. Oczy tamtej kobiety utkwione były w czymś za ich plecami. Wiodąc za jej spojrzeniem jasnowłosy odkrył, że na scenie pojawiła się kolejna, zupełnie nieznajoma postać. Na dodatek była martwa. Dziewczyna, na oko nie mogła mieć wiele ponad 14 lat. Nie było widać twarzy, bo właśnie na nią upadła - zresztą zapewne nie było już czego tam oglądać, sądząc po ilości krwi. Na ramieniu miała widoczną ranę postrzałową.
  Lorem spojrzał w górę, by ujrzeć uśmiechniętą dziewczynkę, wychylającą się zza gzymsu i patrzącą na zwłoki. Mężczyzna nie mógł stwierdzić na pewno, jednak jej ubranie było podobne do tego trupa.
- Cam... - powiedział cicho, podnosząc się na rękach. - Zabij ją.
- Co? - dziewczyna spojrzała na towarzysza jak na głupka. - Niby... co?!
  Ostatnie słowa powiedziała chyba trochę za głośno, bo dotąd zastygła w bezruchu nie-Camille odzyskała przytomność.
- Szybko - powiedziała i zachichotała. W tym samym momencie mały, plastikowy kształt poszybował w powietrzu i rozległ się huk. Broń w dłoni przybyszki rozpadła się na kawałki, raniąc właścicielkę dłoń. Zaskoczona poluzowała nieco uchwyt zwłok nie-Lorema i bezwładne ciało opadło o dobrych kilka centymetrów w dół, odsłaniając głowię czarnowłosej.
(Camille? Sobowtóry wszędzie!!)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz