Dzień 2
Tacy jak ja
Weszłam na skalną półkę, wysoko ponad zebranymi. W jaskini panował gwar, więc zapewne gdybym teraz coś powiedziała to by mnie nie usłyszeli. Zawyłam donoście. Stopniowo głosy umilkły. Nastała absolutna cisza.
- Witajcie istoty mroku! - powiedziałam donośnym, grzmiącym głosem - Nazywam się Argona! Jestem córką Mistrza podziemi i Ariony, zabitych przez światło.
Przez jaskinie przebiegł szmer niedowierzania.
"Argona? Ta Argona?? Nosicielka najpotężniejszego z demonów? Nosicielka Anthiteia? Ale to niemożliwe! Przecież ona zeszła z Drogi Mroku!"
- Cisza!! - Ryknęłam
Szum ponownie umilkł
- Rzeczywiści, zrezygnowałam z Drogi Mroku, by podążać Drogą Światła - potoczyłam wzrokiem po wszystkich istotach - Jednakże zostałam zdradza! Tak właśnie! Zdradzona przez przyjaciół! Dlatego właśnie jestem tu. Pragnę zemsty. Odzyskać ziemie MOJEJ watahy. Wszyscy jesteśmy tacy sami. was też odrzucono, pogardzono... Teraz nadchodzi nasz czas! Czas kiedy dobro wreszcie zostanie pokonane!! Czy jesteście ze mną??
Przez jaskinię przebiegł niezrozumiały szmer.
- Pytam się: Czy jesteście ze mną?!!
- Tak!! - ryknęły potwory
Zewsząd rozległy się wiwaty. Powoli zeszłam z półki w tłum. Szłam pomiędzy tymi kreaturami, poklepywana po plecach, wśród radosnych wiwatów.
Gdy już wyszłam z tłumu usłyszałam cichy głosik
- Argona-sama!
Odwróciłam się. Za mną stał mały, czarny aniołek, bez jednego skrzydła za to z różkami.
- Argona-sama - powtórzył patrząc na mnie - Błagam, pomóż mi!
Rzucił się przede mną na kolana i zaczął płakać.
- Błagam! -łkał - moja... siostra... została porwana... tylko ty możesz ją uwolnić!! Argono-sama!!
Podeszłam do niego.
- Jak masz na imię? - zapytałam ostro
- Yami, Argono-sama...
Uderzyłam go łapą w twarz.
- Przestań się mazgaić - rozkazałam - Skoro twoja siostra została porwana to trzeba ją uratować prawda?
Spojrzał na mnie z nadzieją.
- Zrobisz to, Argono-sama?
- Nie... razem to zrobimy - moje złote oko zalśniło na chwilę szkarłatem - przyjdź do mojej jaskini za godzinę. Będę czekać.
- Tak! - ucieszył się upadły aniołek i pobiegł w tłum.
Ruszyłam dalej przed siebie. Ten chłopczyk miał rodzinę. Zapewne przed porwaniem siostry był szczęśliwy... On jest taki jak ja... jest jednocześnie potworem i istotą żywą, czującą, dobrą...
Weszłam d mojej niewielkiej jaskini. Usiadłam na stogu słomy przygotowanym zapewne przez Airesu. "Wspaniały chłopak" pomyślałam "Naprawdę cieszę się, że mogę z nim współpracować"
Zaczęłam medytować, jednak przerwał mi niespodziany trzepot. Otworzyłam oko. Przede mną u powietrzu unosił się Yami.
- Idziemy, Argona-sama?
- Oczywiście - uśmiechnęłam się przelotnie - Przecież obiecałam.
Wyszliśmy na zewnątrz bazy.
- Gdzie zabrali twoją siostrę? - spytałam
- Do Shiro Saibansho...
- Rozumiem. Prowadź.
Maluch wzbił się w powietrze i już chciał lecieć... ale chyba zauważył mój brak skrzydeł.
- Wybacz, Argona-sama, zapomniałem.
Zniżył lot i ruszył szybko do przodu. Ja zaczęłam biec. po kwadransie szaleńczej gonitwy.
naszym oczom ukazał się zamek. Pięknu, biały, lśniący w blasku słońca.
- To tam - oznajmił Yami - Tam przetrzymują moją siostrę.
- Rozumiem... hmm... porządna twierdza... trudno będzie tam wejść... Proponuję poczekacz do wieczora.
- Oczywiści, Argona-sama.
Wataha
pierwotni mieszkańcy
liczebność: 18
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz