Nikt jeszcze jej nie widział. Nikt nie zdążył jej poznać. Biała wadera siedziała nad brzegiem przepaści. Patrzyła w dół. Niespodziewanie rozległ się za nią czyjś krzyk.
- Co ty robisz?? - zawołał biały basior patrząc na nią z przerażeniem.
- On powiedział, że mam tu na niego czekać - odparła
Leon, bo on był tym basiorem, spojrzał na nią ze zdziwieniem. Patrzył w jej oczy. Były takie... puste... zasnute mgłą...
- Kto kazał ci tu czekać? - zapytał - Po co?
Pokręciła przecząco głową.
- On mówi, żebym niczego nie zdradziła - stwierdziła i kiwnęła głową - Mówi, że powinnam skoczyć...
Spojrzała w dół przepaści. Powoli wstała. Leon zaczął biec w jej kierunku, ale na drodze stanął mu Draken.
- Patrz - powiedział wskazując na waderę
Shangaya skoczyła. Poszybowała kawałek w powietrzu i zaczęła spadać. Leon wydał z siebie zduszony krzyk, ale po chwili biała wadera pojawiła się w powietrzu niesiona przez gryfa.
- Skąd wiedziałeś? - spytał smoka
- Potrafię widzieć przyszłość - mruknął - Eh... zdradził nas kolejny sprzymierzeniec... Oficjalnie można powiedzieć, że została wygnana...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz