Dzień 3
Anielska Siostra
Wstaliśmy chwilę po wschodzie słońca. Na Shiro Shaibansho płonęły jeszcze pochodnie. Z oddali dało się dostrzec rozbłyski światła na broni i zbrojach strażników.
- Ruszamy - syknęłam do Yami'ego
- Hai! Argona-sama! - odpowiedział i ruszyliśmy w stronę dworu
- Umiesz stać się niewidzialny? - zapytałam
- Nie, Argona-sama, ale potrafię zmieniać się w kruka.
- Świetnie - mruknęłam więc pod postacią kruka wleć na zamek. Spotkamy się na dziedzińcu.
- Hai!
Młody wzbił się w powietrze, jednocześnie stając się krukiem. "Ciekawa zdolność" pomyślałam stając się niewidzialna. Ruszyłam w stronę twierdzy. Zatrzymałam się pod murem i przybrałam postać człowieka. Nie zdejmując niewidzialności zaczęłam się wspinać po murze. Już po chwili byłam na szczycie ściany. Przemknęłam za plecami strażnika i po kamiennych stopniach zeszłam na dziedziniec.
Szybko skryłam się za arkadą, gdy moim oczom ukazało się trzech Aniołów.
- To dla niej zbyt wielki szok - mówił jeden - Jej brat tak nagle został skażony...
- Nie może się przyzwyczaić do samotności - przyznał drugi - Naprawdę nie ma sposobu, by go Przywrócić?
- Nie... - ze smutkiem pokręcił głową trzeci - Niestety... Choć wielu się nad tym głowiło jeszcze nikomu się nie udało.
- Wielka szkoda... to był taki miły chłopak... - znów odezwał się drugi - A właściwie, gdzie obecnie jest jego siostra?
- W wschodniej wierzy - mruknął pierwszy -
- Czeka na powrót braciszka...
Aniołowie znikli za jakimiś wrotami. Niespodziewanie na moim ramieniu usiadł kruk.
- Moja siostra czeka na mnie? - zapytał
- Tak, idziemy.
Yami poderwał się do lotu. Biegiem ruszyłam korytarzem dworu w kierunku wschodniej wierzy. Dotarliśmy do masywnych drzwi, które jednak ku naszej uldze otworzyły się z łatwością. Szybko wbiegliśmy na szczyt i bez wahania otworzyliśmy wrota do pokoju.
Pomieszczenie było małe, prawie puste. Było tu tylko łóżeczko, mały stolik i krzesełka. Na jednym z nich siedziała mała anielica o długich, białych włosach i wielkich, błękitnych, niewidzących oczach patrzących w przestrzeń. Jej nóżki majtały w powietrzu.
- Yuki! - zawołał uradowany Yami, podbiegając do dziewczynki. Ta obróciła główkę w jego kierunku.
- Yami... - wyszeptała zdziwiona
Powoli wstała z krzesła. Czarny anioł podbiegł do niej i mocno przytulił. Przez chwilę stali tak, nic nie mówiąc. Z ich oczu ciekły łzy. Oparłam się o ścianę. Nie chciałam przerywać tej pięknej sceny. Na sekundę moje oczy stały się białe.
Nagle otworzyły się drzwi. Do środka wpadł wysoki Archanioł ze złotym mieczem. Nie zdążyłam zareagować. On już był przy Yamim. Krótki wizg złota. Czarny aniołek zrobił wielkie oczy i osunął się na kolana. Yuki zamarła.
- Yami? - zapytała bojaźliwie - Yami!!!!!!
Z jej oczu pociekły łzy rozpaczy... Nie mogłam dłużej na to patrzeć. Jednym płynnym ruchem skróciłam Archanioła o głowę. Jego twarz potoczyła się po ziemi. Widniał na niej wyraz zdumienia.
Usłyszałam kroki innych Aniołów. Podbiegłam do płaczącej Yuki i chwyciłam ją w pasie. Bez namysłu podbiegłam do okna. W tym czasie drzwi otworzyły się z trzaskiem do pokoju wpadło 4 Archaniołó.
- Stój! - krzyknął jeden z nich
Odwróciłam się na sekundę. Wskoczyłam na framugę okna. I zeskoczyłam. Jednak nim moje nogi znalazły się w powietrzu zobaczyłam mały, lśniący kształt lecący w moim kierunku. Poczułam, że dziewczynka na moim ramieniu sztywnieje. Ciepły płyn spłynął mi po plecach... Spadałam... Potem uderzenie w twardą ziemię... Straciłam przytomność...
Wataha
pierwotni mieszkańcy
liczebność: 18
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz