25 sierpnia 2015

Od Argony cd. Korso

- Masz rację. - Pokiwałam łbem, po czym uniosłam dumnie głowę. - Witajcie w moim królestwie, śmiertelnicy.
  Uśmiechnęłam się kpiąco i nie czekając na basiory ruszyłam na oględziny krainy. Nieco zdziwiło mnie, że bardzo szybko wyminęłam zniszczone fragmenty, należące jakby do odmiennych cywilizacji i dotarłam do... plaży. Zmarszczyłam brwi. Tutaj niegdyś była dalsza część lasu, nie należąca do terenów watahy. Podeszłam bliżej, pod łapami zgrzytnął miękki piasek. Czy o takie miejsce walczyłam? No i gdzie te wszystkie demony, upadłe duchy, story ciemności? Ruszyłam plażą. Nikt za mną nie szedł, czyżby basiory zaniechały zamiaru zabrania mnie na powrót do przeszłości.
  Nagle rozległ się wybuch i uderzyła we mnie fala ciepła, spychając do chłodnej wody. Szybko wstałam, by się otrzepać, ale w powietrzu pojawił się jakiś basior i na powrót wrzucił mnie do morza. Razem poturlaliśmy się głębiej, a gdy wreszcie się rozłączyliśmy i chciałam wypłynąć chwycił mnie za łapę i pokręcił przecząco pyskiem. W tej chwili pod wodą zdołałam mu się lepiej przyjrzeć. Jego futro było siwe, ale na oku i uszach zachował nieco ciemnego futra. Jego ciało było poznaczone bliznami, a prawa łapa została zastąpiona przez jakiś mechanizm. Przez szyję miał przewieszoną parę pasów z amunicją, torbę oraz nieśmiertelnik. Na pasie zauważyłam maczetę, jakiś pistolet oraz kilka granatów. Wszystko to było takie... ponure i bezbarwne. Może prócz oczu, które zachowały pogodną złotą barwę.
  Zaczynało mi brakować oddechy, więc pociągnęłam nieco mroku, by uleczyć obumierające narządy. Wreszcie basior dał mi znać, bym wynurzyła się na powierzchnie. Zaczerpnęłam chciwie powietrza i popłynęłam do brzegu. Znajdując się ponownie na plaży otrzepałam się, basior zrobił to samo.
- Miałaś szczęście - powiedział z lekkim uśmiechem. - Nie jednego trafił szlag przez te miny, porozstawiane po całej wyspie przez tą piekielną zarazę zwaną ludźmi.
- Ludzie? - Uniosłam pytająco braw. - Skąd się wzięli w watasze i co tu się stało? 
- To się zaczęło... - zaczął basior, patrząc nieobecnym wzrokiem w dal, gdy na scenie pojawił się Korso. Sam.
  Siwy wilk błyskawicznie się obrócił i przy pomocy mechanicznej łapy chwycił pistolet, celując nim w serce przybyłego. Gdy się przekonał, że to wilk wyglądał na zdziwionego. Na powrót schował broń.
- Co ich się tak namnożyło? Czy nie przypominają ci kogoś, stary, te wilki? Ehh... Chciałbyś, żeby tak było Hoinkasie, o chciałbyś. To tylko zapewne kolejne halucynacje z powodu twojego samotniczego trybu życia. - Uśmiechnął się do siebie i już na nas nie patrząc ruszył w kierunku wybuchu.
(Korso? XP)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz