29 sierpnia 2015

Od Tyks cd. Bezimienny

  Znając życie mi nie uwierzył. Ale byłam tego pewna! Brat jest opętany przez demona. Inaczej tak by się za mną nie łasił i nie próbował odciągnąć mnie od Bezimiennego. 
  Biblioteka liczyła sobie około 800 tysięcy zwojów jak nie miliona. Przeczytanie tego zajęło by nam ogromną ilość czasu. Kończyły mi się batoniki. Przygnębiona czytałam inne zwoje. Co chwila łapałam się za serce z bólu. Bezimienny to zauważył, a ja wiedziałam co to oznacza. Musiałam znaleźć szybko boginię inaczej padnę ze zmęczenia. Okropnie bolały mnie mięśnie. Moc bogini słabła. A ja odezwałam się do Bezimiennego:
- On chce mnie.
- Kto?
- Lucyfer... ten demon.
  Gdy tylko miałam coś dodać złapałam nie ten zwój i cała półka spadła na mnie. Bezimienny szybko zaczął mnie wygrzebywać. W końcu po kilku minutach siedziałam na powierzchni. Oddychałam głęboko, a Bezimienny wziął jakąś księgę. Wtedy zrozumiałam.
Podeszłam do ściany i powiedziałam do basiora:
- Bezimienny choć tu! Musisz mi pomóc i weź księgę. 
Zrobił co kazałam.
- Połóż łapę na sztylecie. 
Wyciągnęłam sztylet i wraz z Bezimiennym wbiłam go w ścianę. Ściana się rozpadła, a my byliśmy wolni. 
Po tym wysiłku zemdlałam.

(Bezimienny?) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz