14 sierpnia 2015

Od Argony cd. Ookaminoishi

  Coś mnie obudziło w środku nocy. Ujrzałam nad sobą stalagmity, zwieszające się z kamiennego stropu. Poderwałam się gwałtownie i rozejrzałam dokoła. Stalagmity znikły, za to ujrzałam wnętrze wynajmowanego przeze mnie jednopokojowego mieszkania. Przywidziało mi się? To sen? Uszczypnęłam się w rękę. Zabolało. Więc to jednak nie jest sen.
  Każdy normalny człowiek w tym momencie położyłby się spać, jednak ja nie jestem normalnym człowiekiem. I w tym momencie dało mi się to wyraźnie we znaki. Byłam kompletnie rozbudzona, krew w moich żyłach krążyła żywo, a ja... poczułam niemal fizyczny ból - tęsknotę za lasem. Ubrałam buty, pobieżnie zasznurowałam i wyszłam z mieszkania. Niezbyt dbając o hałas, który robiłam, zbiegłam po schodach i wyszłam z budynku. powietrze na zewnątrz było zimne i rześkie. Nogi same poniosły mnie w kierunku lasu Eteru. Nie wiedziałam, czy będę mogła tam wejść, jednak... ostatnim razem nic się nie stało. Być może i tym razem... Najwyżej zawrócę...
  Byłam coraz bliżej drzew. Serce biło mi żywiej. Z podekscytowania i... strachu. Na prawdę powinnam to robić? A co jeśli spotkam kogoś z watahy? Czy nadal jestem tak sprawna, by umknąć, nim mnie rozpoznają? Ale to uczucie... czułam, że gra jest warta ryzyka. Czułam, że jeśli tego nie zrobię już nigdy nie zasnę. 
  Przystanęłam na samym skraju lasu. Ciemny, ponury, odstraszający. Tak zapewne myślą o nim wszyscy ludzie. Ja pomyślałam jedynie, jaki on jest piękny. Tam, za osłoną gęstych gałęzi tętni życie. odetchnęłam głęboko świeżym powietrzem. Niech się dzieje, co chce. Z zamkniętymi oczami zrobiłam krok, między pnie drzew, potem następny. Otworzyłam powieki i skoczyłam do przodu, przemieniając się w wilka. Upadając potknęłam się i prawie wywróciłam, próbując złapać równowagę, jednak po chwili przypomniałam sobie dawne nawyki. Gnałam przez ciemny las. Dalej w przód! Dalej w głąb! Szybciej! Szybciej! 
  Niespodziewanie moje nozdrza uderzył jakiś zapach. Zaczęłam zwalniać, niespokojna. Powinnam wtedy zawrócić, jednak... truchtałam dalej, aż zobaczyłam czarną waderę idącą i... kręcącą głową na boki. Zamrugałam i stanęłam jak wryta. Co ona robi? Czy ona na prawdę to robi, czy tylko mi się wydaje? Nie znałam jej, ale zapewne była członkinią watahy. Ona chyba też mnie wyczuła, bo gwałtownie przestała machać łbem i najeżyła sierść. To był czas do odwrotu. Skoczyłam w las, jednak jak na złość łapy odmówiły mi posłuszeństwa i przewróciłam się o jakiś korzeń. Wadera szybko mnie dogoniła, jednak zdążyłam się pozbiera i skoczyć do ucieczki.
(Ookami?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz