27 sierpnia 2015

Od Bezimiennego cd. Tyks

- Nie obchodzi mnie, że ją zabijesz. - Wykrzywiłem pysk w szyderczym uśmiechu i zacząłem się zbliżać do basiora. - No, dalej. Zrób to!
  W oczach Tyks ujrzałem strach. Nie spodziewała się takiego obrotu spraw. W oczach nieznajomego basiora zagościł strach.
- Cofnij się! - krzyknął desperacko. - Cofnij się, albo to zrobię! Zobaczysz!
  Nie zatrzymałem się. Nie odpuściłem. Gdzieś za moimi plecami usłyszałem kroki, zapewne brata mojej małej zakładniczki. Musiałem się pośpieszyć.
- To zrób, a gdy tylko to zrobisz... - tu zawiesiłem dramatycznie głos. - Zabiję cię.
  Basior z chwili na chwilę coraz bardziej się cofał. W którymś momencie jego łapa zahaczyła o kamień. Zachwiał się. Tą chwilę wykorzystałem do skoku. Coś wielkiego w powietrzu odepchnęło mnie w bok. Nóż zgrzytnął cicho i ciało uderzyło o ziemię. Szybko pozbierałem się z posadzki, spod ciała Arewa i rzuciłem na nieznajomego. To była chwila i jego ciało znieruchomiało.
- Coś ty najlepszego narobił? - spytał wściekle braciszek. - CZEMU TO ZROBIŁEŚ, DEBILU!!! - Jego wrzask był tak donośny, że chyba nie było osoby w tym labiryncie, która by go nie usłyszała. Rzucił się na mnie, ale ja zrobiłem zgrabny, spokojny unik i nie czekając na kolejny atak podszedłem do wadery.
  Podniosłem jej pysk lekko nad ziemię.
- Spójrz - rozkazałem.
- Nie żyje! Na co mam patrzeć?! - Każde jego słowo przesycone było gniewem.
- Zaprawdę powiadam ci, jesteś idiotą. - Spuściłem wzrok na waderę. - Powiedziałaś, że jesteś na to odporna dzięki Nyks, nieprawdaż? Może nie aż tak, jak sobie to wyobrażałaś, ale to prawda. Przestań się wylegiwać, zanim ten idiota mnie zabije.
  Cały czas mówiłem poważnym tonem, który tylko bardziej rozgniewał Arewa.
- Ty skur...
- Arew...? - wadera podnosiła się powoli z ziemi. Podtrzymałem ją. Była wyczerpana, czy tak powinna wyglądać obrona boga? Czy tak wygląda pozostałość więzi, która została po ich zniknięciu? Ważne, że żyła. Dużo ryzykowałem.
(Tyks?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz