21 sierpnia 2015

Od Bezimiennego cd. Tyks

  Nagle brązowa wadera osunęła się na ziemię. Przerywając kłótnię z basiorem podbiegłem do niej. Oddychała spokojnie, była nieprzytomna.
- Patrz, co narobiłeś, idioto - warknąłem zimno, podnosząc waderę na swój grzbiet. - Teraz już na prawdę muszę ją zanieść do Erny.
- O nie! Nie pozwolę komuś takiemu jak ty nieść mej siostry! - Chciał ją chwycić i przerzucić na swój grzbiet, jednak pstryknięciem palców stworzyłem wybuch oślepiającego światła, które na chwilę oślepiło Arewa. Ta chwila mi wystarczyła. Szybko, acz ostrożnie, ruszyłem w kierunku nory Szamanki.
  Za sobą usłyszałem kroki i wściekłe dyszenie basiora, jednak jedynie kompletnie to zignorowałem. W tej chwili ważniejsze było zdrowie wadery niż ten debil. Po kilku minutach dotarłem do celu i bez pytania wszedłem do nory. Erna ważyła właśnie w kociołku jakiś wywar ze skupieniem.
- Zemdlała - oznajmiłem, kładąc Tyks na posłaniu.
  Erna drgnęła i odwróciła się gwałtownie, prawie wylewając zawartość kociołka. Spojrzała na mnie gniewnie.
- Nie zakradaj się tak! - Przewróciła oczami, ale szybko uświadomiła sobie co znaczyły moje słowa i zapominając o mnie podeszła do przyniesionej przeze mnie wadery. Obejrzała ją dokładnie, zaglądnęła w oczy, podnosząc powieki i westchnienia z ulgą.
- Ma zwichniętą łapę, jednak omdlenie nie jest spowodowane ani chorobą, ani szokiem - oznajmiła. - Została wezwana przez bogów.
- Erna... ale bogowie zniknęli - zauważyłem nieśmiało. Oboje skamienieliśmy i spojrzeliśmy na nieprzytomną. Zapadła między nami kłopotliwa cisza, którą przerwało wejście brata Tyks. 
- Oddaj moją siostrę, sam się nią zajmę - warknął do mnie.
  Chciałem coś odpowiedzieć, jednak drogę zastąpiła mi Erna.
- Nie jesteś członkiem watahy - stwierdziła bardziej niż zapytała. - Lepiej stąd odejdź, póki jeszcze masz wszystkie nogi i zdrowe zmysły. Bez pozwolenia wkroczyłeś do jaskini Szamanki.
  Basior prychnął, ale wycofał się pod groźnym okiem Erny. Ta wadera jest miła, sympatyczna, dobra, jednak potrafi być na prawdę przekonująca.
- A jeśli chodzi o twoją koleżankę... może powinniśmy sprawdzić, z kim tak na prawdę teraz się łączy. Nie spodobałoby jej się to, co zamierzam z zrobić. Tobie też.
- Co ta... - chciałem zapytać, ale Erna już z zamkniętymi oczami odmawiała jakąś mantrę. Po chwili sypnęła na mnie jakimś proszkiem i ja również straciłem przytomność.
(Tyks?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz