19 sierpnia 2015

Od Bezimiennego cd. Tyks

- Nie mam imienia - odparłem beznamiętnie. - Chyba powinniśmy pójść do Erny z twoją łapą.
- Jak to nie masz imienia? - W pierwszej chwili wadera była zdumiona, jednak potem przypomniała sobie o drugiej sprawie. - Nieee... nie trzeba. Na mnie wszystko szybko się goi.
- W takim razie pozwól, że trochę ją podleczę. - Nie bacząc na głośny sprzeciw wadery ponownie podniosłem jej łapę i wysłałem w nią leczniczą energię. Gdy tylko ją puściłem wadera wyrwała się.
- Mówiłam, że nie trzeba - mruknęła.
- Wybacz... chciałem pomóc... - powiedziałem, lekko zawstydzony.
  Ów znak, który ujrzałem, musiał wiązać się z czymś nieprzyjemnym i bolesnym dla wadery, a skoro sama nie chciała mówić, lepiej było nie naciskać. Sam wiedziałem o tym najlepiej.
(Tyks?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz