28 sierpnia 2015

Od Tyks cd. Bezimienny - ,,Komnata wspomnień''

Od tego czasu, gdy ten basior spróbował mnie zabić przez gadkę Bezimiennego zaczęłam mieć do brata większy dystans. Szyja bolała mnie okropnie. Gdy Bezimienny wysłał mi leczniczą energię trochę lepiej się poczułam, ale nic nie mógł więcej zrobić. Nawet Arew starał się jak mógł, ale na próżno. Gardło mnie piekło, a czułam się tak jakby ktoś właśnie pozbawił mnie narządów. Chodziłam jak po wypadku. Kilka razy mdlałam, a raz zdarzyło mi się wymiotować. Bezimienny podpierał mnie bo miałam problemy z chodzeniem. Po paru nocach trafiliśmy na rozwidlenie. Odezwałam się pierwsza.
- Niech... Bezimienny... idzie... ze... mną.
Brat się zdziwił. Ot tego czasu jeszcze mniej ufał basiorom. Zwłaszcza Bezimiennemu. Jednak wiedząc, że moje siły są na wyczerpaniu nie kłócił się z basiorem tylko odparł łagodnym tonem:
- Lepiej żebym ja z tobą poszedł.
Zrobiłam błagający wzrok.
- On... zna... się... na... leczeniu.
Basior o dziwo nie zaatakował. Wziął tylko swój sztylet. Miał ich cztery. Każdy z innym kamieniem szlachetnym. Mi podarował ten z fioletowym który wzmacnia magię, a Bezimiennemu z zielonym pomagającym leczyć każdą ranę. On sam zatrzymał z niebieskim i czerwonym. Czerwony miał zatrute ostrze i mocno ciął a niebieski służył do rysowania run i pomagał w ochronie. Fukną do basiora:
- Tylko dbaj o moją siostrę i nie zgub sztyletów.
Bezimienne tylko pokiwał głową i pomógł mi dojść do rozstaju dróg. Ostatni raz widziałam mojego brata. Potem weszłam do tunelu. W głowie ciągle miałam tylko jedno słowo: Awery. Przesunęłam litery i w głowie przypomniałam sobie zdanie które powiedział Bezimienny do mojego brata:
- Awery, Arew czyż to nie zbieg okoliczności?
Wtedy przed moimi oczami ukazał się obraz. To byłam ja i mój brat. Leżałam pół przytomna na ziemi. Z jękami. Brat właśnie na łapie rysował mi runę. Powiedziałam do niego:
- Tylko... tylko to... mi...
Brat uciszył waderę.
- Dobrze. Taka jest twoja wola. Chcę tylko abyś przeżyła.
- Nie mogę żyć ze świadomością że zrobiłam coś okropnego. To jest skaza na całe życie!
Brat pokiwał głową.
- Rozumiem. Będziesz myśleć, że to moja wina. I lepiej żeby tak było.
- Zmień imię. Tak będzie lepiej!
- Arew... co powiesz na Arew?
- Podobne... domyśle się.
- I oto w tym chodzi.
W tym momencie wadera zemdlała, a ja patrzyłam na mojego brata. Odwrócił się w moją stronę. Miał tutaj jaśniejsze futro i jego runy... były... niebieskie. A nie czerwone. Oczy również miał niebieskie. Wtedy coś do mnie dotarło. Coś czego nie mogę teraz opowiedzieć. Brat nagle zamienił się w Bezimiennego, który stał nade mną.
- W porządku? - zapytał - Zemdlałaś i coś mruczałaś pod nosem.
Otrząsnęłam się. Zauważyłam nową komnatę. A na niej runy. Wejście do tunelu zniknęło. Na drzwiach widniał napis. Przeczytałam go i wstałam. Zauważyłam, że gardło przestało mnie piec, ale bolało za to serce, kilka starych ran i zwichnięta łapa. Obok było jezioro. Podeszłam do niego i zauważyłam, że włosy opadają mi na twarz. Nie były już piękne brązowe. Były wyblakłe. A piękne złote futro zmieniło się w brudno-brązowe.
- Musimy przejrzeć tą bibliotekę - odezwałam się po długim milczeniu - i znaleźć hasło otwierające drzwi. W tych zwojach jest zawarta nasza przyszłość.
Wzięłam swój zwój, ale natychmiast zmienił się na zwój Bezimiennego. Gdy zabrał się do czytania mojego zwoju zapytałam do niego lekko przestraszona.
- Czy... czy tobie na mnie nie zależy?
(Bezimienny?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz