Pocisk zepchnął mnie do lodowatej wody. Odbiłam się od dna. Stanęłam na nogi i wzięłam głęboki oddech.
"To tylko draśnięcie", powtarzałam sobie w myślach.
Woda sięgała mi do ramion. Obok mnie padła seria pocisków. Schowałam się pod wodą i skoncentrowałam się na ranie. Resztkami sił próbowałam ją wyleczyć. Sól zawarta w morskiej wodzie potęgowała ból. Poczułam jak rana powoli się zasklepia, ale nie dałam razy wyleczyć jej do końca. Wynurzyłam się, żeby zaczerpnąć powietrza. Pocisk przeleciał mi obok głowy i lekko drasnął ucho. Krzyknęłam z bólu. Nie było czasu na dalsze podwodne operacje. Popłynęłam kraulem jak najdalej od brzegu, a dalej przekręciłam się na plecy i dryfowałam na wodzie. Ból wywoływany przez rany był nie do zniesienia. Czułam jak się pocę. Zaciskałam co chwilę zęby. Obróciłam się na brzuch i podpłynęłam żabką wzdłuż plaży w kierunku przeciwnym do Hause of Sun. Zauważyłam, że moje dłonie są zupełnie sine. Może i mamy końcówkę zimy, ale woda była lodowata. Znów przekręciłam się na plecy. Co kilka sekund machałam nogami, aby nadać sobie prędkość. Słyszałam jak niedaleko padają pociski. Serce biło mi w niewyobrażalnym tempie.
"Gdybym tylko umiała się teleportować", przeszło mi przez myśl. Spojrzałam na zachmurzone niebo. Co jakiś czas spadały z niego płatki śniegu. A ja zostawiłam kurtkę w domu Mixi i Argo. W sumie już po ptakach, bo jej więcej nie zobaczę. Jak wrócę to muszę podziękować Mixi i Tyks za niesamowicie przyjacielski gest, jakim było zostawienie mnie samej sobie. W sumie nie umiem być na nie zła. Sama pewnie też bym zwiała.
Powoli zbliżałam się do brzegu. W duchu modliłam się, żeby nie czekał tam na mnie SJEW. Dotknęłam rękami piasku i obróciłam się na kolana. Rozejrzałam się po plaży. Znajdowało się na niej kilku spacerowiczów i gapiów. Sprintem wybiegłam z wody i chciałam dobiec do skraju plaży, ale ból był zbyt silny. Doczłapałam do lasu i usiadłam pod drzewem. Wzięłam kilka głębokich oddechów. Zdjęłam z siebie bluzę i wycisnęłam z niej wodę. Będę chora, już to czuje. Wstałam i spięłam mokre włosy w kucyk. Założyłam bluzę. Powoli zaczęłam iść w głąb lasu. Na moje nieszczęście bluza była poplamiona krwią. Ciekła mi po szyi i wsiąkała w materiał na wysokości ramion. Natomiast na lewym boku widniała wielka czerwona plama, która rozpłynęła się nawet na spodnie. Po około stu metrach widać było prześwity. Ponownie zdjęłam bluzę i wytarłam nią szyję i ucho. Morska sól znów dostała mi się do rany. Ukucnęłam na chwilę z niemym krzykiem na ustach. Wstałam oddychając ciężko. Zawiązałam bluzę na biodrach i wyszłam z lasu z uśmiechem na ustach. Spojrzałam na ludzi. Nikt nie był zdziwiony tym, że właśnie wyszłam cała mokra z lasu i poobklejana byłam leśną ściółką. Ludzi bardziej niepokoił mój uśmiech. Wtopiłam się w tłum przyjmując typową minę ponurego mieszkańca Ainelysnart. Tylko... jak ja teraz wrócę do domu?
Wataha
pierwotni mieszkańcy
liczebność: 18
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz