Wracałam właśnie ze studia, gdzie nagrywaliśmy materiał na dzisiaj. Była szósta rano, a Ainelysnart właśnie budziło się do życia. Ja za to wręcz przeciwnie, całą noc robiłam coś dla WKNu, a teraz jeszcze nagrywanie. Miałam się o tyle dobrze, że woził mnie szofer, więc mogłam wbić wzrok w krajobraz Areny 1. Oparłam głowę o szybę i nawet nie wiem, kiedy straciłam świadomość.
Znalazłam się w ciemnym pokoju. Otaczała mnie ciemność i pustka. Nie mając lepszego pomysłu ruszyłam przed siebie, jednak otoczenie w ogóle się nie zmieniało, cały czas tylko ciemność i pustka.
- Mixi! - usłyszałam głos za sobą.
Odwróciłam się i zobaczyłam dziewczynę o czarno-niebieskich włosach, które poznałabym wszędzie. To bez wątpienia była Shailene.
- Shai? Co ty tu robisz?! - podbiegłam do niej.
- Szukałam cię. Chodź ze mną. - mówiła jakimś dziwnym, pustym głosem.
Mając do wyboru albo dalej błądzić w tej pustce, albo pójść z tą dziwną Shailene zdecydowanie wolałam drugą opcję. Ruszyłam, więc za nią w tylko jej znaną stronę. Po chwili, jednak zaczęło się rozjaśniać i znalazłyśmy się na terenach Watahy Krwawej Nocy, zanim jeszcze ludzie nam je odebrali. Stałyśmy u podnóża góry Olimp.
- Po co mnie tu przyprowadziłaś? - zapytałam.
- Musisz zobaczyć. Musisz dostrzec. Musisz zrozumieć.
- Co zrozumieć? - spojrzałam na nią nierozumiejącym wzrokiem, jednak ona milczała.
Skoro ona nie chce mi nic powiedzieć, to sama się dowiem. Najpierw rozejrzę się, czy to naprawdę tereny watahy sprzed najazdu ludzi, czy jakaś marna podróba. Zaczęłam spacerować po starych terenach i z każdym kolejnym miejscem w mojej głowie pojawiało się coraz więcej wspomnień związanych ze starymi czasami. Nowi w WKNie, którzy nawet nie znają historii nie wiedzą, co stracili.
Chodziłam długo, a zatrzymałam się dopiero na Plaży Gwiazd. Przypomniał mi się ten dzień, kiedy odnalazłam to miejsce. Od razu wiedziałam, że to będzie moje ulubione miejsce i właśnie tak się stało. Teraz mam niedaleko stamtąd dom. Przypomniały mi się czasy, kiedy wataha liczyła sześciu członków, a naszym jedynym problemem były potwory. To się chyba nazywa efektem motyla, bo przecież ten jeden niewinny wieczór strasznych historii doprowadził nas do obecnej sytuacji. Mimo, że ten sen zapowiadał się być świetną okazją do wspominania, to wspomnienia jak zawsze mnie przytłoczyły.
- Zupełnie nie o to w tym chodziło. Mixi no. Chciałam, żebyś się rozchmurzyła, a ty zaraz się rozpłaczesz...Wiesz ile musiałam przekonywać tego zaspanego nudziarza, żeby w ogóle pozwolił mi to zrobić? - powiedziała jakaś dziewczyna siadając obok mnie.
- Kim jesteś? - zapytałam.
Kojarzyłam ją skądś, jednak nie umiałam sobie przypomnieć skąd. Jakaś wilczyca w formie człowieka...? A może... Bogini! Tylko która?
- Kora jestem, nie poznajesz? No, w sumie masz prawo, ostatni raz widziałyśmy się dość dawno temu.
- Kora...? W sensie, że Persefona? - uniosłam brwi.
- Tfu. Nie nazywaj mnie tak. Tak mówi na mnie tylko ten stary zgred, a aktualnie mam od niego półroczną przerwę, przez którą mam zamiar być Korą.
- Co tu robisz Koro? Przecież bogowie uciekli!
- Uciekliśmy, uciekliśmy, ale to przecież tylko sen, prawda? Tu może wydarzyć się wszystko! - uśmiechnęła się łobuzersko, było widać, że to co robi nie jest do końca zgodne z regułami. - Tak, więc co mogłoby ci poprawić humor?
- Powrót do dawnych czasów - odparłam bez zastanowienia.
- Tego niestety nie jestem w stanie zrobić, ale czego innego byś sobie życzyła?
- Nie mam pojęcia. Niczego chyba nie chce...
- Jak nie, to nie. W rzeczywistości czeka cię malutka niespodzianka - po tych słowach rozpłynęła się w powietrzu.
Kiedy otworzyłam oczy samochód właśnie wjeżdżał na podjazd mojego domu. Tylko w moim domu zaszła zdecydowana zmiana, a mianowicie to, że cały był obłożony kwiatami. Były one wszędzie.
Dziękuję Koro pomyślałam.
Wataha
pierwotni mieszkańcy
liczebność: 18
Gimby nie znajo :')
OdpowiedzUsuńBym polajkowała, ale się nie da, więc wiedz, iż właśnie daję ci Mentalnego Lajka Roku.
UsuńDragonixa:
UsuńNie tylko gimby, ale też po prostu nowi :c