1 kwietnia 2016

Od Ashury cd. Charlott

Ach, arena 8. Mimo iż nie przepadałam za taką ilością ludzi jaka tu zazwyczaj przebywała, tak uwielbiałam wszelkie rozrywki i zajęcia oferowane w tym wiecznie kolorowym miejscu. Ledwo opuściłyśmy z Charlotte pociąg, a znalazłyśmy się na ruchliwym peronie. Nawet tu nie panował porządek, naokoło oprócz zwykłych podróżnych kręciło się mnóstwo kuglarzy czy ulicznych artystów. Wszystkie słupy czy tablice zostały szczelnie oklejone rzucającymi się w oczy plakatami reklamującymi bary, kluby, atrakcje czy inne ciekawe rzeczy. Mimo, iż Charlotte zaproponowała, że odda mi pieniądze, nie czułam jakiejś wielkiej ochoty iść gdzieś z nią bez żadnej rozrywki. Złapałam dziewczynę za rękę i pociągnęłam przez otaczający nas tłum barwnie ubranych ludzi. Przepchnęłyśmy się na zatłoczoną ulicę, z której szybko dotarłyśmy w okolice parku rozrywki. Kupiłyśmy bilety i weszłyśmy na teren parku. Naokoło krążyli ludzie, dzieci i inni. Otaczały nas liczne, kolorowe namioty. W niektórych odbywały się pokazy cyrkowe, inne umożliwiały obejrzenie dzikich zwierząt. Pierwszym stoiskiem, które odwiedziliśmy była mała budka z watą cukrową. Na początku Charlotte wzbraniała się przed kupnem przeze mnie czegokolwiek dla niej, ale wreszcie udało mi się ją namówić. Poprosiłyśmy o dwie waty, odczekałyśmy kilka minut, a po chwili do naszych rąk trafiły dwa patyki owinięte lekko różowym puchem. Dobre pół godziny przechadzałyśmy się po wesołym miasteczku. Mijałyśmy liczne karuzele czy domy strachów. Wszystko kusiło swoim kolorowym wyglądem. Prawie każda atrakcja była podświetlona barwnymi lampami. Ludzie w parku śmiali się i rozmawiali. Po dłuższym czasie zatrzymałyśmy się obie i usiadłyśmy na długiej ławce.
- To co teraz? – zapytałam Charlotte.
Dziewczyna zamyśliła się.
- A co gdyby tak pójść na przykład na kolejkę? – zaproponowała po chwili wskazując wysokie rusztowanie, po którym przejechał wagonik wypełniony krzyczącymi ludźmi. 
A może ja jestem ślepa? Dopiero teraz zauważyłam górującą nad całym parkiem kolejkę. Uśmiechnęłam się na samą myśl o przejażdżce tym czymś. Kiwnęłam głową. Wstałyśmy z ławki i poszłyśmy do wejścia. Stała tam kolejka jednak jej długość nie przekraczała tej do diabelskiego młyna. Stałyśmy w niej nie więcej niż dwadzieścia minut. Wreszcie nadeszła nasza kolej, nie byłyśmy jednak pierwsze więc wylądowałyśmy w siedzeniach w około połowie wagoniku. Najpierw zostałyśmy szczelnie zapięte, tak by żadna z nas nie wyleciała w czasie jazdy i się nie zabiła. Wreszcie kolejka ruszyła. Najpierw podjechała ku górze by następnie z impetem spaść w dół. Mimo, iż na początku byłam przekonana, że nie krzyknę i się nie przestraszę tak, gdy tylko ruszyłyśmy w dół, mocniej złapałam się uchwytów i miałam ochotę odpiąć się i wyskoczyć. Co z tego, że wtedy bym się zabiła. 
Wreszcie wagonik się zatrzymał, a my wysiadłyśmy. Chwiejnym krokiem ruszyłam do najbliższej ławki. Charlotte szła za mną, miałam wrażenie, ze ciut lepiej zniosła zabawę na kolejce. 
- Nigdy więcej – oznajmiłam.
- Mhm – mruknęła dziewczyna. 
(Charlotte?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz