- Do jutra dziewczyny! - krzyknęłam lekko już zachrypniętym głosem, jednak jedyne co usłyszałam to ciche westchnięcia zmęczonych już dziewczyn. Tak... była środa, czyli najcięższy dzień w tygodniu w którym rzadko kiedy znajdowałyśmy czas na przerwę, gdyż kawiarenka była przepełniona ludźmi, a kolejki czasami były tak duże, że ludzie nie mieścili się aż w budynku. Każda z nas bardzo nie lubiła tego dnia i wszystkie wychodziłyśmy stąd ledwo żywe.Wyszłam przez drzwi nie dużej kawiarni i ruszyłam w stronę przejścia dla pieszych. Dalej nie rozumiem czemu tak wiele ludzi przychodzi w środku tygodnia tutaj, myślałam, że większy ruch będzie w weekendy, gdyż jest mniej pracy i dni są spokojniejsze, jednak się myliłam. Wyjęłam z torby telefon i spojrzałam na zegarek, jest już dziewiętnasta... chyba jak się pośpieszę to powinnam zdążyć jeszcze do księgarni po nowy blok, gdyż mój się powoli kończy... Jest późno i jestem bardzo zmęczona, ale chyba powinnam zdążyć. Schowałam telefon z powrotem do torby i ruszyłam w stronę księgarni. Była trochę daleko... dwadzieścia minut piechotą, a stamtąd godzina do domu. Westchnęłam, bo czego się nie robi dla przyjemności.
*półtora godziny później*
Weszłam do domu ledwo stojąc na nogach. Od razu ruszyłam do swojej sypialni. Kiedy znalazłam się w pokoju pierwsze co zrobiłam to rzuciłam się na łóżko. Tak... powinnam się przebrać, jednak nie miałam już siły by to zrobić. Szybko zamknęłam oczy i dałam się pochłonąć otaczającej mnie ciemności.
***
Nagle poczułam grunt pod nogami, otworzyłam oczy. Jak zawsze podczas snu, wylądowałam tu, w moim umyśle. W strasznym miejscu, którym nie rządzę ja, tylko ON. Niestety, jednak nie do końca tak jest, mam tutaj wystarczająco dużo władzy, by bronić się przed nim i żeby kontrolować samą siebie. W przeciwnym wypadku dawno przejąłby moje ciało, jednak wciąż rządzi moimi snami co niesamowicie mnie denerwuje.
- Nightmare? Jesteś tu? - zaczęłam się rozglądać w poszukiwaniu smoka, jednak nie uzyskałam odpowiedzi. Dziwne... zawsze tutaj był... czekaj! Dziwne?! To, przecież cud! Wow, wreszcie się wyśpię, to wręcz cudownie! Uśmiechnęłam się sama do siebie. Usiadłam na znajdującą się pode mną powierzchni i cieszyłam zasłużonym odpoczynkiem. Niestety nie na długo, gdyż nagle ciemność rozstąpiła się, a z niej wyłoniła się postać w czarnym płaszczu i w czarnym cylindrze. Na jego twarzy pojawił się uśmiech, ukłonił się i zniknął. Co to było?
- Eh... nie lubię tego gostka. - Usłyszałam za sobą głos. Wystraszona odwróciłam się i ujrzałam... Nightmare'a. Widać, że był zły.
- Co się stało smoczku? Aż tak bardzo się go boisz? - uśmiechnęłam się wypowiadając nowe przezwisko, które wymyśliłam dla Nightmare'a.
- Po pierwsze, nie nazywaj mnie tak! Po drugie, gdyby nie ja wtedy już dawno tkwiłabyś w świecie koszmarów.
- No i co z tego? I tak mam je codziennie.
- Te byłyby o wiele gorsze... nie mogłem pozwolić na to by cię zaatakowały, gdyż jesteś i tak wykończona psychicznie, a przy tak silnym ataku... mogłaś nawet zginąć. - Smok nagle posmutniał, co mnie bardzo zdziwiło, po chwili jednak uśmiechnął się. - Przecież jakbyś umarła, to wtedy bym nigdy nie przejął twojego ciała i nie wydostałbym się. Co nie? - Westchnęłam cicho... tak, miał rację. W jednym się zgadzam, powinnam zginąć. Zaczęłam się śmiać, jednak po chwili na mojej twarzy pojawiła się śmiertelnie poważna mina.
- Po moim trupie. - Nightmare przez chwilę patrzył na mnie jak na idiotkę, lecz po chwili zaczął się głośno śmiać.
- Yes, my lady. - Powiedział szarmancko i zniknął w ciemnościach. Wow... pierwsza rozmowa z Nightmare'm która nie zakończyła się moim płaczem... po prostu jestem niesamowicie zdziwiona.
***
Otworzyłam oczy, wstałam z posłania i rozejrzałam się dookoła. Po chwili skierowałam wzrok na wiszący na ścianie zegar. Była godzina dziewiąta trzydzieści, znowu zaspałam do pracy... Zdenerwowana skierowałam się do łazienki by przygotować się do wyjścia. Nie pamiętam... prawie nic ze swojego snu. Jedyne co sobie przypominam to nieznajomy w czarnym jak noc płaszczu i cylindrze. I chociaż starałam się o nim zapomnieć to jego obraz wciąż pojawia mi się przed oczyma...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz