14 sierpnia 2019

Od Calii cd. Camille

Cześć wszystkim – rzuciłam, gdy już się przebrałam i weszłam na salę. Sprzątające stoliki kelnerki przywitały się ze mną, nie przerywając swojej pracy. – Sorki za spóźnienie.
Podeszłam do baru i oparłam się na nim. Steve popatrzył na mnie z rozbawieniem spod uniesionych brwi.
– Już myślałem, że cię nie zobaczymy przed otwarciem, skoro szefowej dzisiaj nie ma – oznajmił. Machnęłam ręką lekceważąco.
– Daj spokój, dobrze wiesz, że traktuję swoją pracę bardzo poważnie.
Steve popatrzył na mnie sceptycznie.
– Jasne – skomentował tylko.
– Ej, no, przecież jeszcze zdążę na spokojnie ogarnąć drugą salę! – zaprotestowałam. – Poza tym – uśmiechnęłam się słodko, stawiając na ladzie papierową torebkę – przyniosłam ci śniadanie.
Jego brwi powędrowały jeszcze wyżej. Popatrzyłam na niego nierozumiejącym wzrokiem.
– Uratowałam tego rogalika z czekoladą z talerza Camille, a ty nadal nie wierzysz, że zrobiłam to całkowicie bezinteresownie z własnej woli? – westchnęłam, bezbłędnie odczytując jego minę. – Ranisz mnie, Stevie, oj ranisz.
– No już, już – zaśmiał się, zgarniając torebkę z baru. – Po prostu przyjdź po niego na przerwie, jak zgłodniejesz.
Uderzyłam go przekornie w ramię i mrugnęłam porozumiewawczo.
– Wiedziałam, że odpalisz mi połowę.
Blondyn przewrócił oczami.
– Jakbym cię nie znał.
Wyszczerzyłam do niego zęby.
– Dobra, ale teraz serio idę ogarniać drugą salę. W końcu niedługo otwieramy.
– Aham, masz godzinę, moja droga.
Machnęłam dłonią lekceważąco.
– To aż za dużo czasu.
Już chciałam odejść od baru, gdy z kieszeni mojej koszuli dobiegł charakterystyczny dzwonek telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz, marszcząc brwi, a po krótkiej chwili wahania odebrałam połączenie.
– No co tam, Cam? – rzuciłam nonszalancko, opierając się o ladę, przy której Steve przypatrywał mi się z zainteresowaniem.
– Calio Ace – Usłyszałam przesłodzony głosik mojej przyjaciółki. – Już na wstępie zapowiadam, że cię utłukę.

(CAM?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz