16 sierpnia 2019

Od Calii cd. Camille

Jakiś miły klient? – zapytała baristka, gdy podawałam jej kolejne zamówienie. Zaśmiałam się cicho.
– Można to tak ująć – stwierdziłam.
– Który to? – wychyliła się z zaciekawieniem, a ja, nawet się nie odwracając, zaczęłam jej tłumaczyć.
– Widzisz ten stolik w rogu? Czekaj, trochę dyskretniej! – skarciłam ją, na co zareagowała śmiechem. Na szczęście Camille była zbyt zajęta nieupokorzeniem się przed Fionnem, żeby zwracać na nas uwagę. Jej błąd.
– Ten rudowłosy gość z brunetką w grafitowej sukience? Swoją drogą, ładnie na niej leży.
– Ma lepsze – oznajmiłam, a moja koleżanka zmierzyła mnie spojrzeniem spod przymrużonych powiek.
– Czekaj, czekaj... Czy to twoja przyjaciółka?
– Aham, i właśnie jest u nas na randce. Łapiesz? U nas. Na randce.
W oczach baristki pojawił się błysk zrozumienia.
– No przyjaciółka Calii jest też naszą przyjaciółką – skomentowała natychmiast. – Możesz polecieć numerem 158. – Puściła do mnie oczko, a ja szybko przejrzałam w pamięci naszą pracowniczą kartę zadań, którą musieliśmy wkuć pierwszego dnia. Uśmiechnęłam się do niej.
– Myślałam o 162., ale ten jest nawet lepszy, masz rację – przyznałam, jeszcze raz zerkając na ich stolik. Byłam pewna, że ktoś taki jak Fionn O'Reilly podejmie moją małą gierkę.
Upewniłam się, że żaden z gości mnie nie potrzebuje, po czym przeszłam na zaplecze. Znalazłam to, co mnie interesowało niemal od razu. Wybrałam piękny bukiet czerwonych kwiatów z odrobiną herbacianych róż i wróciłam na salę. Podeszłam do stolika, przy którym moja przyjaciółka i przystojny Irlandczyk prowadzili właśnie wesołą konwersację.
– Przepraszam – tylko zaczęłam i już czułam zażenowanie mojej przyjaciółki – piękne kwiaty dla pięknej pani, na pańskie życzenie. – Uśmiechnęłam się ciepło do Fionna, który popatrzył na mnie z zaskoczeniem.
– Nie zamawiałem kwiatów – przyznał, a ja zrobiłam zdziwioną minę.
– Och, w takim razie musiałam pomylić... Bardzo państwa przepraszam. – Zrobiłam sugestywny krok w tył, a gdy Irlandczyk mnie zatrzymał, nie mogłam powstrzymać uśmiechu. Tak przewidywalne.
– Ale niech zostaną. – Posłał mi ciepły uśmiech. – W końcu skoro są dla pięknej pani, to zdecydowanie będą tu pasować.
Uśmiechnęłam się do Camille z wymowynym profesjonalizmem.
– Ależ oczywiście – przytaknęłam, podając jej bukiet.
– Dziękuję. – Uśmiechnęła się słodko, przyjmując ode mnie kwiaty i byłam przekonana, że, gdyby nie obecność Fionna, już zostałabym obdarzona czułym gestem przemocy fizycznej.
– Ile się należy? – zapytał Irlandczyk, sięgając do kieszeni marynarki po portfel, ale powstrzymałam go machnięciem ręki.
– Och, to na koszt firmy. Za mój błąd. – Spojrzałam na Camille z premedytacją i odeszłam do kolejnego stolika. Czułam emanującą od niej złość, ale też uznanie, do czego pewnie nigdy w życiu mi się nie przyzna. Przechodząc za bar, zbiłam dyskretną piątkę z moją koleżanką. Miałam tylko nadzieję, że Fionn uwzględni moje starania w odpowiednio wysokim napiwku. 
(CAM? PODOBAŁY SIĘ KWIATUSZKI? ;33)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz