16 sierpnia 2019

Od Camille cd. Lorema

  Dobrze — odparłam jedynie jak najłagodniej umiałam, kiwając lekko głową. Musiałam zabić w sobie ciekawość jeśli chodziło tajemnice tego miejsca. Po chwili zastanowienia położyłam mu dłoń na ramieniu. — Zabierajmy się stąd — dodałam, wstając i wyciągając rękę w jego stronę, którą po chwili zastanowienia schwycił i również podniósł się do bardziej pionowej pozycji. Uśmiechnęłam się do niego lekko, po czym odwróciłam się na pięcie i ruszyłam w kierunku drzwi, wciąż starając się unikać wzrokiem straszliwych mozaik. Wyjrzałam do pokoju z fontanną schylając się lekko, bym w razie czego miała sekundę więcej na wycofanie się, jednak nikogo tam nie było. Zachęcona nieco tym faktem przeszłam przez przejście razem z Loremem i cichym, czujnym krokiem ruszyłam w drogę powrotną do wyjścia. Mężczyzna pomagał mi, jeśli nie byłam pewna w którą stronę powinnam się udać, jednak na ogół dawał się prowadzić jak przestraszone jagniątko. Co jakiś czas jedynie zatrzymywał się na moment i rzucał niemrawe, nie zawsze dające się zrozumieć komentarze jak choćby "Nigdy nie sądziłem, że znów zobaczę to impluvium" albo "Bałem się tego wizerunku, gdy byłem dzieckiem". Zdecydowałam nie odpowiadać na to, co mówił. Widziałam, że był we własnym świecie pełnym wspomnień i nie chciałam go stamtąd wyrywać na siłę. Byłam oczywiście gotowa zainterweniować, gdyby zaczęło to wyglądać poważniej, jednak póki co cała jego postawa wskazywała bardziej na powrót do korzeni niż zagrożenie życia. Tak jak on uratował mnie w sierocińcu - pojawiło się w mojej głowie, a ja niemal zatrzymałam się jak wryta. Nie miałam pojęcia skąd ten wniosek... Czy to możliwe, że zaczęłam przypominać sobie o nim nieco więcej? Tym zamierzałam zająć się później. Nie mogłam dać się rozproszyć, gdy byliśmy już tak blisko wyjścia. Zatrzymaliśmy się przy drzwiach, a ja wyciągnęłam w ich stronę dłoń.
— Lorem, que tu properas [Loremie, dokąd idziesz?] — usłyszeliśmy za sobą kobiecy głos, a moja ręka znajdująca się na klamce zacisnęła się tak mocno, że aż zbielały mi kłykcie. Spojrzałam na mojego towarzysza z przerażeniem. "Co my teraz zrobimy?" pytały moje oczy, jednak wzrok Impsuma mówił mi, że on również czuje się zupełnie zagubiony i zalękniony. Jedno było pewne - mieliśmy kłopoty.
(Lorem?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz