16 sierpnia 2019

Od Lorema cd. Camille

Zamarznięci w domu rodziny Impsum. Mężczyzna poczuł ciarki na plecach. Nie żeby nie marzył, by wrócić do tego miejsca. To było po prostu... zbyt nierealne. Zdawał sobie również sprawę, że jeśli to miejsce na prawdę zamarzło w czasie to on sam wciąż może tutaj być. Jako mały chłopiec. Nieświadomy jeszcze katastrofy, która nadchodzi. 
  Usiadł na łożu, które zapadło się lekko pod jego ciężarem. 
- To... absurdalne - powiedział wreszcie. Cała ta sytuacja... ten dom. Znajome twarze. Nimfa w sadzawce. I przeczucie zbliżającej się zagłady. Jeśli to był sen to Lorem chciał się z niego wybudzić. Jak najszybciej. Spojrzał z dołu na Camille, machinalnie bawiąc się palcami. 
- Nie bardziej, niż wszystko, co działo się dotychczas. - Rumieniec na twarzy dziewczyny dodawał jej tylko uroku, co odnotowawszy Lorem gwałtownie ponownie spuścił wzrok. Nie powinien myśleć o takich rzeczach. Nie w chwili, gdy sytuacja byłą tak krytyczna. - Powinniśmy się chyba przekonać, nie sądzisz?
  Jasnowłosy pokiwał głową. Obecnie znajdowali się w jednym z najdalszych pomieszczeń domu, a żeby dowiedzieć się, jak wygląda sytuacja będą musieli przedostać się przez cały dom. Możliwie niezauważeni. Nie chciał spotkać nikogo z rodziny. Obawiał się tego jak niczego od dawna. Bał się, że gdy go zobaczą uznają go za włóczęgę i wyrzucą. Albo co gorsza... rozpoznają. Zagryzł wargę. To nie będzie proste, z tego co mężczyzna pamiętał dom tętnił życiem niemal przez cały dzień. 
- Koło drugiej zacznie się sjesta - powiedział. - Większość domowników będzie odpoczywać.
  Większość to dobre słowo. Niewolnicy zapewne nadal będą uwijać się przy gospodarstwie, jednak z nimi powinni jakoś sobie poradzić. W końcu Camille znała łacinę i miała swój niezwykły dar przekonywania. Chwila, co? Mężczyzna chciał wrócić do informacji, którą podpowiedziała mu podświadomość, jednak jego towarzyszka nie dała mu okacji.
- Mówisz, że to dobry moment, by się rozejrzeć? - W odpowiedzi Lorem pokiwał głową. 
- Camille... - zaczął cicho, a dziewczyna podeszła powoli do niego i usiadła obok. Odwrócił od niej wzrok i jego spojrzenie padło na wulgarną mozaikę. Dopiero teraz zorientował się, gdzie właściwie są i poczuł się nagle bardzo niezręcznie. Odchrząknął. - Odejdźmy stąd tak szybko jak się da. Proszę.
(Camille?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz