16 sierpnia 2019

Od Lucii cd. Jamesa

Włoszka uniosła brew, upijając kolejny łyczek swojej kawy.
– Powinnam się na to psychicznie przygotować? – zapytała, gdy odstawiła filiżankę. Jeżeli James Von Alwas czegoś od niej potrzebował, nie mogło to być nic dobrego. Generał wzruszył ramionami.
– Skoro musisz – stwierdził tylko. – Ale wolałbym to załatwić przed końcem dzisiejszego dnia. Lucia zaśmiała się lekko.
– Skoro musisz – powtórzyła.
– W takim razie – podjął po chwili James, a spojrzenie jego dwukolorowych oczu utknęło w bezruchu w twarzy Włoszki – Jestem zmuszony poprosić cię o towarzyszenie mi na skromnym spotkaniu towarzyskim, związanym z przyszłym sponsorem sprzętu do moich klinik. Ubzdurał coś sobie. – Machnął dłonią, jakby to cokolwiek wyjaśniało, jednak jego głos wciąż pozostał zupełnie beznamiętny, może lekko znudzony. – Nie znam nikogo innego, kto byłby wykształcony i przynajmniej umiarkowanie przyjemny dla oka i kto równocześnie nie zepsułby moich interesów – powiedział, jednak jego słowa nie zabrzmiały jak komplement, bardziej jak chłodny bilans plusów i minusów tej dziwnej sytuacji.
Lucię zamurowało.
– Wow – stwierdziła po chwili. – To było... No cóż, szczere. W sumie całkiem to doceniam. A zechcesz mi przynajmniej zdradzić, co ten twój "przyszły sponsor" – zrobiła sugestywny cudzysłów w powietrzu – sobie ubzdurał, że potrzebujesz mojej pomocy?
James zacisnął mocno usta.
– Nie powiedziałbym, że "potrzebować" to dobre słowo – stwierdził po chwili. – Po prostu uważam rozczarowanie tego jegomościa za wysoce niestosowne.
Lucia oparła się wygodniej w fotelu, patrząc na niego kpiąco. Gdy uniosła brwi, już wiedział, że nie ma odwrotu. Odchrząknął lekko, również zatapiając się w fotelu. Zmroził ją spojrzeniem, by zamaskować swoje delikatne zmieszanie, spowodowane koniecznością tłumaczenia jej całej sytuacji. A ona wciąż czekała bez słowa, aż rozwinie swoją myśl.
– Uznał, że z pewnością posiadam towarzyszkę, czy tam drugą połówkę jak to określił. A jako że jest to niemożliwe zostaje mi tylko jedna opcja, jeśli wciąż chcę liczyć na tę umowę. – Wzruszył ramionami, jakby było mu wszystko jedno, czy Lucia się zgodzi czy nie. Spodziewał się wielu różnych reakcji, ale na pewno nie tego, że jego towarzyszka po prostu zacznie się śmiać. Lekko zbity z tropu patrzył na to, jak poprawia lekko zsunięte okulary. Gdy w końcu udało jej się opanować atak śmiechu, wzięła swoją filiżankę i popatrzyła na niego wnikliwie, jakby kalkulując, czy powinna się zgodzić.
– W sumie – stwierdziła po chwili – czemu nie? Udawanie twojej drugiej połówki może być całkiem zabawne.
(James? 😏)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz