27 września 2014

Od Alisaona Jon - Quest

Dzisiejszej nocy księżyc był inny, odcień bordo trochę mnie intrygował, szedłem leśną ścieżką wsłuchując się w ciszę. Zacząłem sobie coś nucić, ale mój śpiew zagłuszył głośny warkot, trochę zaskoczony odwróciłem się ostrożnie. Wpatrywał się we mnie ohydny zakrwawiony demono-tur. Miałem ochotę się zwymiotować. Runął na mnie, w pysku miał więcej zębów niż rekin. Nie wiem może z trzy rzędy po nie wiem ile zębów. K*rwa i co ja mam teraz zrobić?! Demon dyszał wprost na mnie. Użyłem kriokinezy zamarzając tura, wytworzyłem Kule Czarnej Many i cisnąłem nią w niego parę razy, aż się rozbił na kawałki, w lodowatych kawałkach demona została filka a nawet naszyjnik z nią, zarzuciłem sobie go dumnie na szyje i gdy miałem iść dalej otoczyły mnie jeszcze trzy tury. K*RWA SERIO?! Rzuciły się na mnie, a ja sprytnie przebiegłem jednemu pod kopytami. Zacząłem uciekać ile sił w nogach. Tury zderzyły się, ale zaraz zaczęły mnie gonić, zbiegłem z ścieżki przedzierając się przez zarośla. Zacząłem za każdym przebytym przeze mnie metrem wypuszczać grom, aż huczało w całym lesie. Ale czego się nie robi, aby przeżyć? Tury były może trzy metry za mną? Może o metr dalej. Nie miałem już czucia w łapach, ostre kamienie raniły mnie w poduszki, ale mnie już nic nie bolało. Byłem przerażony. Nagle jeden demon wyprzedził inne i zadął mi ranę w udo. Bolało, cholernie bolało. Powoli dobiegałem do terenów watahy. Po co było się puszczać tak daleko? Po co? Ugh nawet nie mogłem się przeteleportować! Pioruny nic nie pomagały....
Bariera za 18 metrów, wytrzymasz AJ. WYTRZYMASZ. Przyśpieszyłem już dobiegałem do bariery watahy. Tak! Tury zostały za barierą! Dumnie wypiąłem pierś, muszę pokazać Mixi cóż mam za znalezisko. Oh jak to dobrze być szybkim.
____
Zapukałem w ścinę jaskini Alfy. Był już poranek, wczesny poranek zanim dowlokłem się do jej jaskini.
-Mixi? Śpisz?
<Mixi?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz