(cd. tego)
Endi? Serio? Chciało mi się śmiać gdy to usłyszałam, ale no cóż.
Weszliśmy do lokalu i usiedliśmy przy stoliku.
- Każdą nieznajomą dziewczynę zabierasz od tak do restauracji? - zapytałam podnosząc lekko jedną brew.
- Nie powiem - mrugnął do mnie i spojrzał do menu.
- A dlaczego lubisz to miejsce?
- Podają tu dobre jedzenie i jest dosyć przyjemnie - rozejrzał się po niewielkiej sali - bierzesz coś?
- Jeśli stawiasz?
- Jeśli stawiam - uśmiechnął się.
- No to może... - przejrzałam kartkę - może omlet z serem i lemoniadę?
- Ok.
- A ty nic nie zjesz?
- Jeszcze nic nie wybrałem.
Do naszego stolika podeszła młoda kelnerka i odebrała zamówienie. Tavari poprosił na razie o szklankę wody.
- Szczerze mówiąc to głupio mi jeść samej. Wychodzę na grubasa - zaśmiałam się lekko, ale muszę przyznać, że dawno nie zjadłam porządnego obiadu.
- Spokojnie, i tak jesteś chudsza ode mnie.
- Wiem to - uśmiechnęłam się łobuzersko - ale to, że czuję się jak totalny obżartuch to co innego.
Oboje się zaśmialiśmy, a chwilę później ta sama dziewczyna przyniosła danie i napoje. Chłopak zapłacił.
- Smacznego - skinął głową, dając mi do zrozumienia żebym jadła więc złapałam niezgrabnie sztućce i przedziwnie wyginając ręce zaczęłam kroić omleta.
- Aż żal patrzeć jak się męczysz - Tavari wybuchł głośnym śmiechem.
- Haha, bardzo śmieszne - przeżuwając kęs jedzenia powoli klaskałam w dłonie.
(Tavari?)
Wataha
pierwotni mieszkańcy
liczebność: 18
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz