12 marca 2016

Od Narcyzy cd. Chizuru

  Machnęłam ręką na chłopaka i raptownie zerwałam się do biegu, pozostawiając zaskoczonego blondyna za plecami. Oczywiście jego zaskoczenie nie trwało długo. Takie osoby nigdy nie są zaskoczone dłużej niż kilka sekund, jednak to wystarczyło, bym nieco oddaliła się od blondyna.
- Zaczekaj! - krzyknął za mną. - Chwaście!
- Stój! - krzyknął ktoś jeszcze dalej, za nim. - Stój, bo strzelam!
  Obejrzałam się przez ramię i zaklęłam paskudnie.
- Psia krew! - Nasze małe "przekomarzanki" zostały zauważone i mylnie... no, niezbyt mylnie. Raczej dość poprawnie. A tak właściwie to całkiem poprawnie zinterpretowane przez miejskich pilnowaczy porządku. A nie łączyły nas zbytnio więzy głębokiej przyjaźni, mimo że kilka razy pracowałam dla nich, pozbywając się niekorzystnych dla nich świadków, czy zeznając przeciwko komuś, kto był naszym wspólnym wrogiem.
  Skręciłam w pierwszą-lepszą boczną uliczkę, która okazała się boczną ślepą uliczką. Wprost fantastycznie! Wskoczyłam na pokrywę stojącego na końcu kosza na śmieci. W ślepą uliczkę, zaraz za mną wpadł Chizuru. Rozejrzałam się po ścianie i zauważyłam okno, nieco poza zasięgiem moich dłoni. Odgłosy pościgu były coraz bliżej.
- Szybko! Podsadzę cię, a ty mnie wciągniesz! - krzyknęłam do chłopaka, a ten bez wahania skorzystał z mojej propozycji. Wskoczył na moje plecy, wybił okno i z niejakim trudem wciągnął się do wnętrza mieszkania. 
 Wyciągnęłam do niego ręce, by mógł mnie podciągnąć.
- Przenocujesz mnie? - spytał, z wielkim rogalem na twarzy. Przewróciłam oczami, jednak pościg był coraz bliżej. - To jak?
- Dobra - mruknęłam, a blondyn podał mi rękę. Chwyciłam ją mocno, niemal zrzucając dzieciaka na dół, po czym wskoczyłam do mieszkania.
  Obrzuciłam spojrzeniem wybite okno. Nie mogło być wątpliwości, co do tego, którędy uciekliśmy.
- Do klatki schodowej! - krzyknęłam, odpychając chłopaka na bok i gnając przez puste mieszkanie. Zawył alarm.
(Chizuru?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz