1 marca 2016

Od Somniatisa cd. Tiffany

  Od momentu, w którym pojawiła się mgła zostali rozdzieleni. Błądził. Po raz pierwszy w życiu kluczowy zmysł Somniatisa, jego wzrok, został przyćmiony przez ten fajujący, jednolity obłok. Biel, biel. Tylko to widział. Szedł, obracając się za siebie, wypatrując czarnych, zielonych i szarych błysków swoich towarzyszy. Nie było ich. Nigdzie ich nie było. Raz po raz z mgły wyłaniał się jakiś potwór... Mężczyzna nurkował wtedy we mgle, zagubiony i otępiały. Coraz głębiej uciekając w szaleństwo. Szaleństwo, któremu przecież tak dawno położył kres.
  Wpadł na kogoś. Już chciał ponownie zniknąć, gdy zrozumiał na co patrzy. Ta urocza, szara myszka, lśniące złote oczy i przerażony wyraz twarzy. Wokół jej ręki nadal owijała się wodna macka. Chlusnęła na mężczyznę silnym strumieniem wody i gdyby instynktownie nie uchylił się przed nią, pewnie leżałby teraz na ziemi.
- Rue - powiedział, tworząc w powietrzu pieczęć rozjaśniającą. Jak mógł o niej zapomnieć? Przecież to podstawy! Obrzuciła go spojrzeniem pełnym ulgi. Była chyba bliska rzucenia się mu na szyję, co musiał przyznać Atis, sam byłby skłonny zrobić, gdyby jeszcze chwilę pobył sam w tej zupie.
- Widziałeś Misao? - spytała. - Rozdzieliło nas...
- Nas też - przyznał. - Nie wiem, gdzie są.
  Czarnowłosy powoli się uspokajał. Teraz, gdy widział, choć jedną przyjazną duszę czuł, jak jego zmysły wracając do normy. I ten właśnie moment wybrał sobie jakiś zdeformowany wężowo-wilczy stwór skacząc między rozmawiających. Oboje zrobili krok w tył, gdy mutant zasyczał na nich, ujawniając dwa masywne kły jadowe i rozdwojony język. Na ramieniu Somniatisa pojawiła się olbrzymia pieczęć, która po chwili przybrała formę jarzącej się na niebiesko tarczy. Rue obrzuciła go zdziwionym spojrzeniem i pisnęła z dezaprobatą.
- Lepiej wyczaruj coś do walki... ta blacha nie pomoże!
- Ja nie walczę... - oznajmił, patrząc na nią nieco zmieszany. - Zresztą to chyba jedyna forma, którą mogę w te-
  Olbrzymie cielsko uderzyło w jego osłonę, niemal go przewracając. W ostatniej chwili przekrzywił tarczę tak, by osunęło się na bok.
(Rue? Tiffany? Misao? Co tam?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz