Źrenice Anthony'ego rozszerzają się gwałtownie, uśmiech staje się jeszcze szerszy. Chłopiec okręca się na pięcie, dając upust energii. Zupełnie zdaje się nie myśleć o konsekwencjach i o rdzawej cieczy oblepiającej mu dłonie. Łapie Lorema za nadgarstki, zostawiając na nich czerwone ślady.
- Pozwolisz mi być Sherlockiem, co?
Mężczyzna nie odpowiada, jego twarz pozostaje zupełnie obojętna.
Nie dostrzegają Jinny, która, szukając książki, dotarła aż tu. Stała z boku patrzyła na niziutkiego chłopca z rozmazaną krwią na policzku i niezwykle rozentuzjazmowanym wyrazem twarzy, co podejrzanie kontrastowało z trupem leżącym obok, ściskającego ręce wysokiego mężczyzny, z lekkim zakłopotaniem przyglądającego się młodemu towarzyszowi.
Ich uwagę zwraca dopiero odgłos upadających 62. kilogramów na wykładzinę. Obaj jednocześnie odwróciły głowy w tamtą stronę. Lorem mruczy coś pod nosem i podchodzi do dziewczyny. Ta otwiera powieki dopiero po kilku chwilach. Niemal odskakuje od Lorema.
- Co...
Wodzi wzrokiem od mężczyzny do Anthony'ego, który teraz kuca przy Stefanie i przygląda się mu przez wyimaginowaną lupę, mrucząc sam do siebie abstrakcyjne teorie.
- Czy to jest... czy to był...
Skryba przeczesuje dłonią srebrno-błękitne włosy.
- ...żywy człowiek? Och nie, oczywiście, że nie. Widzisz, Anthony przeprowadza eksperyment.
- Eksperyment? - Powtarza za nim głucho. Chłopiec odrywa wzrok od nowego przyjaciela i spogląda uważnie na dwójkę dorosłych. Nie ma pojęcia, jak zareagować. A zdaje sobie sprawę, że cokolwiek by powiedział, zaszkodziłoby jemu i Stefkowi. Więc, po raz pierwszy od bardzo dawna, milczy.
-Tak, projekt do szkoły. Potrzebował odpowiednich warunków, a ta część biblioteki jest tak rzadko uczęszczana, że nada się idealnie.
Antek z trudem powstrzymuje komentarz. Przysiada na stopach i zatyka usta dłońmi. Jinni powoli podnosi się z ziemi. Kiwa głową, poprawiając włosy.
- Posprzątajcie tutaj później.
Odprowadzają dziewczynę spojrzeniem.
- My? - Wtrąca Lorem z kwaśną miną. Odwraca się do Antka, który zajęty jest robieniem zdjęć wszystkiego dookoła, począwszy od rzeczy osobistych Stefana, na całym pokoju i okolicach skończywszy.
- Możemy iść. - oznajmia wreszcie chłopiec, uśmiechając się promiennie.
- Gdzie?
- To to za pytanie? Do cukierni oczywiście! No chodź, ja stawiam.
Odpowiada mu tylko ciche westchnienie Lorema.
(Lorem? Aż mi normalnie żal Skryby xd)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz