Skąd wie, że jestem Szajbusem. Przyznam przeszły mnie ciarki jak ponownie usłyszałem swoją ksywkę. Skąd ją znała? Skąd zna mnie? Raczej po prostu z pracy, by tego nie wyniosła.
- Co ci to przeszkadza? To ja się truje nie ty - mruknąłem w dość posępnym nastroju
- Proszę cię - wyjęła papierosa i zdeptała go na ziemi - Nie zmieniaj tematu i opowiadaj
- Przecież słyszałaś - zacząłem robić ruchy jakbym głaskał swoje niewidzialne uszy wilka - Masz dobry słuch
- Ale... Mógł byś się nie wygłupiać? - powiedziała poważnie - Co jej odpowiedziałeś?
- Aleś ty wścibska - uśmiechnąłem się półgębkiem i oparłem się ręką o ścianę - Skoro tak bardzo cię to interesuje to powiedziałem jej cytuję "Prędzej zacznę o siebie dbać i stanę się egoistyczną świnią, niż ją zdradzę. Za nią pójdę wszędzie i obronie ją własnym ciałem nie ważne jakie będą konsekwencje. A teraz się wynoś Piętno, bo dzisiaj jestem przygotowany i skręcę ci kark" - uśmiechnąłem się widząc lekkie zakłopotanie na twarzy dziewczyny - I co Argo? Jesteś zadowolona z odpowiedzi? Nie tego się spodziewałaś? - odwróciła wzrok
- A ona?
- Odpowiedziała cytuję "To się okaże po której stronie będziesz. Jeśli wybierzesz źle będziesz cierpiał Szajbusie. I to bardzo" - A teraz jesteś w pełni usatysfakcjonowana?
- Może nie tak powinieneś sformułować pierwsze zdanie, ale już przepadło - wystawiła mi język
- Właśnie, miałem cię spytać. Co mnie tak wszystko boli? - dziewczyna odwróciła głowę i przetarła dłonie
- Ładny mamy dzień prawda? - zmieniła temat lekko żartobliwym tonem
- Argo? - naciskałem
- Po pijaku wyskoczyłeś na mnie z nożem i nie wiedziałam, że to ty więc dostałeś z kopniaka. I rozwaliłeś sobą drzwi. I spadłeś po schodach - wyszczerzyła się w uśmiechu - Potem chciałeś się podnieść i ściągnąłeś na siebie półki z alkoholem. Takie nic. Ale żyjesz więc możemy już kontynuować naszą jakże wspaniałą i emocjonującą misję?
- Taaaaak - mruknąłem rozcierając głowę i ponownie wpisałem współrzędne do GPS'a - Więc Kaśka mówi, że to w tamtą stronę - wskazałem w nieokreślonym kierunku - Po prostu się przejedziemy autobusem na odpowiednią arenę.
- Dobry pomysł - zaśmiała się po czym pociągnęła mnie za rękaw do wyjścia z zaułka
Drogę na przystanek autobusowy przebyłem w całkowitym zamyśleniu. Nawet prawie wlazłem pod rozpędzony samochód, ale to tylko szczegół.
- Rori, co z tobą? - zapytała moja towarzyszka, gdy czekaliśmy na nasz środek transportu
- Nic - wzruszyłem ramionami
- Taaa, a ja umiem latać - zakpiła
- A nie? - uśmiechnąłem się - To nasz, chcesz jakiś telefon z muzyką? - Dziewczyna kiwnęła głową, a w jej tylnej kieszeni spodni wymyślił się dotykowy jakiś tam najnowszy wymieniony wcześniej przedmiot z zestawem słuchawek - Sprawdź swoje tyły - wyszczerzyłem się i dostałem z pięści w ramie - A to za co?
- Mogłeś mi go podać - mruknęła i weszła do pojazdu, zajęła nam pierwsze lepsze miejsce i już po chwili zmierzaliśmy na odpowiednią arenę
-Na miejscu, niedaleko wejścia do kopalni-
- Jesteś pewna, że chcesz tam wchodzić?- spytałem lekko zmartwiony po tym jak w autobusie przez myśli przeleciały mi same najczarniejsze scenariusze tego co się może stać w jaskini.
- Tak, wyluzuj nic się nam nie stanie.
- O siebie się nie martwię. Na tym mi najmniej zależy - mruknąłem cicho, a dziewczyna spojrzała na mnie karcąco
- Wchodzimy tam, znajdujemy co trzeba i się wynosimy zanim cokolwiek się zawali i tak dalej- pocieszała
- Dzięki, uspokoiłaś mnie tym zawalaniem się - uśmiechnąłem się krzywo i ruszyłem jako pierwszy - Mam tylko wielką nadzieję, że nie spotkamy tu rudej. Ani nic się nie zawali. Ani się nie zgubimy. Ani to nie będzie żadna... - w tym momencie usłyszeliśmy wybuch, a za nami zasypało się przejście - ... zasadzka. No pięknie - mruknąłem
(Argona? Wybacz mi tą okropną ciszę :( )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz