25 marca 2016

Od Dragonixy - Noc Hypnosa

Ostatnie wydarzenia wycisnęły ze mnie całą energię. Znalazłam jedną ze swoich nor pod krzewem i tam w wilczej postaci się umościłam wygodnie równocześnie uważając, czy nikt mnie nie zauważył. Nie miałam już siły na nic innego, więc padłam bezwładnie i momentalnie zasnęłam.
Otaczała mnie ciemność, która wydawała się dziwnie lepka i niezbyt przyjemna... Zdziwiło mnie to zjawisko, nigdy wcześniej czegoś takiego nie doznałam. Nie trwało to jednak długo. Po chwili stanęłam na twardym gruncie w ludzkiej formie (instynkt podpowiadał mi ją przybrać) i miałam wrażenie, że nie do końca śnię... Mimo że spałam. Ciemność stopniowo jaśniała ukazując las, którego drzewa były z kamienia, a liście z ziemi, za to ziemia była cała w chropowatej korze i "kamieniach" z żywych liści. Układ i kształt pni przypominał mi coś... Czyżby mój rodzinny las? Na przeciwko mnie stała jednak pewna tajemnicza postać... Męska postać, która odziana była w czarny płaszcz, a na głowie nosiła cylinder. Nie byłam w stanie dostrzec jego oczu, ponieważ zacieniało je rondo kapelusza. Co było niepokojące, uśmiechał się tak, jakby planował coś niedobrego... Zrobiłam krok ku niemu, a ten ukłonił się kpiąco i jego ciało rozsypało się na setki kruków, których ciała były struktury gałki ocznej, a oczy struktury pierza, dziób i nogi również zamieniły się materiałem.
Ruszyłam kawałek przez las i co chwila coś migało mi przed oczami... Mianowicie znajomy wrogi pysk Throgalla, jednak wywrócony na lewą stronę. Cienie uderzały mnie nieprzyjemnie swoją lepką postacią, jakby umaczały mnie co chwila we krwi... Przebiegłam kawałek dalej i nagle się zatrzymałam na widok swoich martwych rodziców. Zakryłam usta ręką i cofnęłam się dwa kroki... Już byłam pewna, że to mój rodzinny las. Przezroczyste muchy z czarnymi błyszczącymi skrzydełkami objadały gnijące ciała mojej matki i ojca, a krew rozlewała się dookoła, jakby była jeszcze świeża... Drzewa zdawały się absorbować tą krew i przybierały czerwony kolor. Jak najszybciej chciałam wybudzić się z tego snu, ale nie byłam w stanie!
- Otwórz oczy! Obudź się, Draga! - wydzierałam się do siebie szarpiąc się za włosy.
Mimo prób obudzenia się wciąż raziły mnie te okrutne obrazy mojej przeszłości, stałam jak sparaliżowana i płakałam... O dziwo normalnymi łzami. Nie zwracałam na to jednak szczególnej uwagi, chciałam tylko uciec, ale nie mogłam... Nagle przy ciałach pojawiła się postać w płaszczu, dalej się uśmiechając. Doprowadziło mnie to do furii.
- Jak możesz śmiać się nad ich ciałami! - wypaliłam i rzuciłam się na niego z kłami, lecz znowu rozwiał się w te przedziwne ptaki. Za nimi poleciały spłoszone muchy... Odprowadziłam je wzrokiem, po czym spojrzałam na swoich rodziców, a ci spojrzeli na mnie przekrwionymi oczami bez powiek. Odrzuciło mnie to potwornie, na tyle, że wpadłam na coś... Odwróciłam się, a tu stał Throgall! Bez głowy, cały przegniły, z wyeksponowanymi żebrami i innymi kośćmi, a jego skóra była wywrócona na lewą stronę... Z jego wnętrza mogłam dostrzec czarne futro. Wrzasnęłam i uciekłam stamtąd wreszcie, machając w panice skrzydłami. Dławiłam się łzami, śliną i krwią... Nagle wpadłam na kogoś... Greg? To był on! Stał wryty w ziemię, jakby był z kamienia, patrzył w dal pustym wzrokiem... Mimo to wtuliłam się w jego zimne ciało i wypłakałam w martwe ramię...
- Greg... Błagam, pomóż mi... Wyciągnij mnie stąd! - wyrzęziłam, ale on milczał. - Greg, błagam!
Otworzyłam oczy i zauważyłam, że jego bok ma nieregularny kształt... Miał połamane żebra. Nie miał prawa żyć. Ślepia rozwarły mi się z przerażenia, a oddech mi przyśpieszył. Puściłam go i odskoczyłam do tyłu, gdy okazało się, że zaczął się spopielać. Moja sierść była cała szara i brudna od popiołu... W końcu po moim ukochanym pozostała tylko sterta opalonych kości. Myślałam, że zemdleję... Choć bardzo tego nie chciałam, zwymiotowałam na ziemię. Poza płynną krwią z żółcią, czułam jak coś jeszcze wydobywało mi się przez gardło... To coś na pewno żyło. Cofnęło mnie po raz kolejny, tylko że tym razem była to sterta białych larw zmieszana z krwią. Za trzecim razem coś podłużnego stanęło mi znowu w gardle... Wyciągnęłam to łapą i już mi się nie podobało, jak mocno się to wije... Kilkoma śliskimi pociągnięciami udało mi się wyciągnąć tasiemca, którego czułam wcześniej na długości całego przełyku, a nawet żołądka. Kaszlałam jeszcze przez chwilę, a z oczu leciały mi łzy... Miałam ochotę wymiotować jeszcze, ale już nie miałam czym.
Bucząc i szlochając ruszyłam wycieńczona przed siebie przez kolejne pomieszczenia mojego umysłu... Bez przerwy miałam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje. W trakcie słyszałam czyjeś głosy, z początku niewyraźnie, potem udało mi się wychwycić kilka słów: ".... pomocy... przepraszam... ... nie odchodź... ...... ...nie zostawiaj mnie samej.... .... ... ja chcę jeszcze żyć!....". Postawiłam uszy i zaczęłam się rozglądać po rozległym kamienistym terenie, aż zauważyłam małą siebie, jeszcze z opierzonymi skrzydełkami, płaczącą... Chciałam do niej podejść, ale im bardziej szłam w jej stronę, tym dłuższa wydawała się droga. Zaczęłam wreszcie biec, lecz na nic się to nie zdało...
- Zaraz będę przy tobie, proszę, zacznij biec w moją stronę! - zawołałam, a ona mnie usłyszała wyraźnie. Zaczęła biec... Spowodowało to nagłe skrócenie drogi i doszło do zderzenia między nami, lecz bardziej właściwie przeleciałyśmy przez siebie. Odwróciłam się, by na nią spojrzeć, a ona była już dorosła. O dziwo wydawała się dziwnie duża wobec mnie... W sumie jednak nic dziwnego. W końcu teraz to ja byłam szczeniakiem.
Dorosła ja patrzyła na mnie z góry dziwnie nienawistnym wzrokiem. Chciałam spytać, o co chodzi, czy wszystko gra, lecz zanim wydusiłam z siebie jakiekolwiek słowo, ona wyszczerzyła na mnie gniewnie kły.
- Spójrz do czego doprowadziłaś... - warknęła przeciągle i zawistnie. - Całe moje życie stało się przez ciebie ruiną! Czemu byłaś taka głupia... Ty ofiaro losu! Mała tępa szmato! Gdybyś tylko kiedykolwiek słuchała porad starszych, do niczego złego by nie doszło!
Skuliłam się słysząc te słowa. Czemu wszystko musi dotyczyć błędów z mojej przeszłości? Dlaczego ja wciąż śnię? Błagam, obudźcie mnie! Ja nie chcę tu być! Ja nie chcę... Nie chcę żyć! Nie powinnam żyć! Nie zasługuję... Nie mam prawa żyć! Proszę... Zabijcie mnie! ZABIJCIE MNIE!!!

...

Otworzyłam oczy cała zdyszana. Rozejrzałam się wokół siebie i zdałam sobie sprawę, że jestem w swojej norze. Ziemia była ziemią, wszystko było takiej struktury jakiej być powinno... Czyli to już chyba po wszystkim. Odetchnęłam głęboko i marzyłam tylko o tym, by wymazać sobie pamięć po tym wszystkim, uspokoić się i coś zjeść...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz